sobota, 21 lipca 2012

SZALONY…



Szalony czas, intensywny dzień. Pobudka godz.5.00, zamieszanie, szybka kawa, chlebek z twarożkiem. Jedziemy. 5.40 siedzimy w samochodzie i wyruszamy. Tak czasem mamy, wyjazd na konkretną godzinę i…się dzieje. W mieście załatwiamy, co trzeba a potem…kolejne espresso z mlekiem, kanapka w ręce i Piotrusiowe mleczko na parkingu, zmiana pieluchy w samochodzie. Jest dobrze. Odwiedzamy nasze ulubione sklepiki, moja głowa pracuje na najwyższych obrotach. Myślę nad nowymi dekoracjami do domu, szukam czegoś naprawdę wyjątkowego. Idzie ciężko. Kilka drobiazgów może by się przydało ale nie powalają właściwie niczym niezwykłym. Szukam dalej. Wciąż nic, albo ceny takie, że nie mogę sobie na drobiazg pozwolić. To niewiarygodne, kochani! wróciłam do domu z niczym. No nic!!! Nie kupiłam do domu nic szczególnego i tak sobie myślę, że nie ma to jak zajrzeć do ulubionej kwiaciarni. Tam zawsze coś wybiorę, oj nie ma siły. Tak się zastanawiam czy faktycznie wiele z dekor-rzeczy jest po prostu nieciekawa, czy nie pasuje do mojego domu, czy też szukam już coraz bardziej wybiórczo. Intrygują mnie rzeczy zrobione samodzielnie, albo zrobione przez ludzi z prawdziwą pasją tworzenia, znalezione na targach rzeczy, których nikt już nie chce, w komisach i stoiskach ze starociami.
Po naszej miastowej wyprawie powrót do domku i ruszyliśmy w nasze codzienne sprawy i sprawki:) Ogród, coś na obiad, zamykanie ogrodu w słoikach:)  Popatrzcie sami:


 A propos ludzi z pasją. Urzekają mnie i zachwycają. Uwielbiam wśród nich przebywać, jestem typowym stworzonkiem stadnym. Bez kontaktu, rozmów, spędzania czasu z nimi usycham jakoś. Inspirują mnie nieraz do granic możliwości. Napotkane osoby sprawiają, że chce się działać, planować, robić coś wspólnie. Wciąż spotykam takich na swojej drodze. Pomyślcie tylko jak wielką kopalnią myśli, pomysłów, doświadczeń, przeżytych zdarzeń są ludzie, których co dzień spotykacie, ile mają w sobie energii, ile przemyśleń, ile mogą dać światu, jeśli tylko chcą. Jasne, że nie każdy ma w sobie ten pozytywny czynnik, są i tacy co tylko SĄ i to według nich wystarczy, ale to jednostki, a my nie musimy wśród nich przebywać. Warto za to otaczać się tymi, którzy mają chęć do cieszenia się życiem, dają z siebie ile wlezie, mają pasje i zarażają nimi innych. To się naprawdę udziela ze zdwojoną siłą.  Jedni malują, fotografują, piszą, inni gotują, układają kwiaty, latają na motolotniach, czytają, ‘ogrodują’, tworzą rękodzieło, muzykę, kosmetyki, przędzą, rzeźbią, lepią piece i…wszystko inne, czego nie sposób nawet wymienić. No to jest power!!! Tak ma być. Ja za to ludzi uwielbiam, za tą właśnie chęć. I wyobraźcie sobie, że Ci ludzie, wszyscy, czasem się ze sobą spotykają. Z tego musi powstawać coś dobrego. Mnóstwo jest obecnie wszelkiego rodzaju warsztatów, szkoleń, gdzie jedni uczą się od drugich. Idea, moim zdaniem, doskonała, wystarczy chcieć z tego skorzystać. Ja zawsze jestem łasa na takie nowinki:) No i można stworzyć coś, czego z pewnością nie znajdzie się w sklepikach i marketach, nawet najlepszych. Po takim tworzeniu na pewno nie wraca się do domu z niczym, jak ja dzisiaj. Przypominam Wam, że wciąż jest możliwość wzięcia udziału w warsztatach filcowania. Z tego co wiem prowadząca ma już w zanadrzu kolejną ciekawostkę do zaproponowania, ale o tym w swoim czasie. W ogóle sama ona zajmuje się wieloma formami rękodzieła. Więcej o mistrzyni filcowania dowiecie się zaglądając TUTAJ
Często przeglądam różniste blogi, szukam w nich nowinek, dobrego klimatu i pozytywnej energii, szukam takiego ‘motorka’ do tego, żeby samej spróbować wielu rzeczy. Marzą mi się warsztaty gotowania z ludźmi z innych krajów, wymiana kulturowo-garnkowa, to jest super. Miałam kiedyś okazję gościć u siebie studentów z Singapuru i Chin. Przyjechali w ramach projektu ‘Enter Your Future’. Zaprzyjaźniliśmy się i takie gotowanie zorganizowaliśmy u mnie w domu. Jejkuś, ale frajda!!! Niesamowita przygoda, wymiana myśli, smaków i zapachów. I tak np. dowiedziałam się, jak przygotować skrzydełka w Coli, jak właściwie powinno się gotować ryż (woreczki są nie do pomyślenia!) i że jeść powinno się dluuugggooo bo to istotne, że ważne jest kim się siedzi przy stole i że każde takie spotkanie to uczta. 




To był cudowny czas, tak chciałabym takie coś powtórzyć, zorganizować, może się za to wezmę:) W Niemczech studenci spotykają się regularnie np. raz w tygodniu, gotują wspólnie, jedzą, zwykle potem ruszają w miasto na klubowe zwiedzanie miasta.   
Ech to tyle bo się rozmarzyłam o wspólnym gotowaniu z całym światem:)
Albo szycie…też szał, och nie zaczynam nawet…może w następnym poście.
Kończę tymczasem. Z najnowszych wieści jeszcze dodam tylko ze mój kochany chłoptaś Piotrulek posiada obecnie na stanie 3 zęby na dole, z czego wszystkie one wyglądają jak jedynki…jest bosko!!!

  




 
Kochani moi, udanego weekendu ugotujcie coś wspólnie z najbliższymi, albo idźcie z psem na spacer, zagląda słońce i zaczyna być pięknie. Może odkryjecie w sobie jakąś pasję, a potem będziecie siedzieć nad nią godzinami i nocami, co rusz parząc świeżą herbatę, aż w końcu w okno zajrzy świt…

Zylwijka


1 komentarz:

  1. Hej Zylwijko! Tyle Power i pozytywnej Energii co ty masz, to chyba rzadkosc!! A to, ze do domu wrocilas z niczym, tez sie zdarza...
    Nie ma tego zlego, co by ... :D A twoj Piotrulek to slodkosc! Pozdrawiam! Jadwiga

    OdpowiedzUsuń