niedziela, 11 stycznia 2015

Słońca ZACHODY i WSCHODY:)


 
Od kilku dni świt wita nas takimi barwami, co dzień jest lekko inaczej. Te zdjęcia nigdzie nie są dodatkowo obrabiane, żadnego podkręcania, tak to wyglądało:) Pomieszkując wcześniej w miastach i miasteczkach, gdzieś za blokami (np. 7 piętro), czy w ponurych schroniskach dla studentów (wśród zabudowy szeregowej starych kamienic w Łodzi) NIGDY nie widywałam takich barw wschodów czy zachodów. Tutaj mam widok z okna aż po horyzont i często, przed wyjściem do pracy jeszcze udaje mi się uchwycić takie chwile. Jest w tym jakaś magia, wciąż mnie to urzeka, myślę, że jesteśmy niczym wobec natury. To samo czuję w górach.

 
A teraz, w tej chwili tak nam wieje za oknami, że strach pomyśleć, a ma tak być...do czwartku!!! Drzwi nie da się otworzyć, do tego leje, do tego okresowo cierpimy całą dzisiejszą sobotę na chwilowe braki wody. Pitek ma zatem swój mały dzień dziecka, tylko ząbki przy pomocy wody butelkowanej:) Po wielkich bulgotaniach przed chwilą znowu możemy cieszyć się cywilizacją:) Woda jest. My siedzimy i jakoś tak dzisiaj się kręciłam z kąta w kąt. Rok się powoli rozkręca, idzie nowe, plany, myśli, zamiary. Gdzieś ostatnio przeczytałam, że ważność mają tylko spisane postanowienia, i to najwyżej ... do marca. What??? tacy niby jesteśmy cieńcy w swoich zamiarach? Mogę to potwierdzić jedynie przy kobiecym zrzucaniu wagi. Ot, i tyle. A wasze postanowienia? Są w głowach, czy na kartkach? Ja sobie ZAWSZE obiecuję spisywać pewne rzeczy w ogóle, nie tylko takie noworoczne postanowienia/staroroczne bilanse, ale wszystko. Powinnam zacząć od...listy zakupów. O kochani, ile ja mam różnistych notesików, wlepek, karteczek do zapisywania tego, czego mi akurat brakuje... Kolorowe, większe, mniejsze... Nic. Wciąż wydaje mi się, że mogę zaufać swojej pamięci. Efektem tego jest np. solidny deficyt w podstawowych przyprawach, ale to i tak nieźle, gorzej gdyby był to np. papier toaletowy:) Tak samo mam z zapiskami dotyczącymi bloga (chociaż właściwie jakimi zapiskami? Przecież ich też nie robię:( Mam dwa piękne notatniki, jeden to prezent od męża, oprawiony w skórę, drugi większy z Muzeum Powstania Warszawskiego, kółkowy - słowem: gratka. I puste bidoczki są, białe, czyste karty. Rzec by można TABULA RASA. I często po głowie kręcą mi się pomysły na posta, albo cos innego związanego z blogiem i zamiast pędzić z prędkością światła i ZAPISAĆ to mi się wciąż wydaje, że przecież jutro czy za dwa dni odtworzę to w głowie. I... resztę już wiecie jak jest. I tak mnie to czasem denerwuje, ale w tym może jest właśnie mój urok:):):):)::) W tym takim nieopisanym chaosie życiowym i twórczym:)

 

Dlatego może lubię po prostu końcówki roku, początki kolejnego i naprawdę jestem fanką poniedziałków! Kochani, ile ja popchnę spraw w poniedziałek!!! Potem reszta dni i ilość odhaczonych pozytywnie spraw może się schować. Niech żyją poniedziałki, choć - wiem - wstaje się ciężko jak diabli. A jak jest u Was? Jakie jest Wasze poniedziałkowe nastawienie do życia i pracy? Piszcie w komentarzach, umieram z ciekawości:) Po cichu liczę na to, że nie tylko ja jestem takim (bądź co bądź jednak pozytywnym) roztrzepańcem, lubiącym poniedziałki i inne szaleństwa: Tymczasem powiem Wam, że ten post dokańczam w edytorze tekstu bo…brakło prądu przed chwilką, więc to bonus do brakującej również wody. Zatem kochani kończę, nie ma internetu, post opublikuję jak tylko okoliczności pogodowe mi na to pozwolą. Dobrej nocki moi mili zaglądacze. Wasza Zylwijka.
 
Ps. To sobotni post publikowany w niedzielę:) Jest prąd, woda, internet - jest luksus:) Miłego tygodnia, mój będzie dość zabiegany i zapracowany, ale mimo tego, mam nadzieję, że bardzo pozytywny, czego i Wam życzę. Do usłyszenia niebawem.



wtorek, 6 stycznia 2015

TAK ŁATWO...

 
Tak łatwo z rąk wymyka się.
Ucieka wciąż, znika we mgle.
A ty je chcesz na własność mieć.
Chcesz zamknąć na klucz, przed światem schować.
Skryć jak skarb, swój prywatny skarb.
Niemożliwe...
Bo szczęście to przelotny gość.
Szczęście to piórko na dłoni,
co zjawia się, gdy samo chce
i gdy się za nim nie goni.

Tym więcej chcesz im więcej masz.
Wymyślasz proch, chcesz sięgnąć gwiazd.
Lecz to nie to, nie to, nie tak.
I ciągle czegoś nam brak do szczęścia,
wciąż nam brak, tak zachłannie brak.
Otwórz oczy.
Szczęście to ta chwila co trwa,
niepewna swojej urody.
To zieleń drzew, to dzieci śmiech.
Słońca zachody i wschody.
Więc nie patrz w dal,
bo szczęście jest tuż obok nas.
W zwyczajnym dniu, w zapachu domu,
wśród chmur, w ciszy traw.
Jest blisko nas, blisko tak, blisko tak!
Bo szczęście to przelotny gość,
przebłysk słonecznej pogody.
I dużo wie, kto pojął, że
szczęście to garść pełna wody.
by Anna Maria Jopek
 

 

 

 
 
 
 



 
 
 
 
 
 
 
 
 
Do usłyszenia niebawem, po wielu wolnych dniach wypoczynku jutro wracam do pracy. Pora wyjąć terminarz:) Pozdrawiam Was, miłego tygodnia.
Wasza Zylwijka