niedziela, 7 września 2014

Las, ludziki i...PRZEDSZKOLE:)


Nie ma co  za dużo gadać: jesień ruszyła z całym impetem. Są grzyby, są żołędzie i jest przedszkole. Nasz Pitek w zeszły poniedziałek ruszył dzielnie w mury pierwszej instytucji oświatowej:) I szedł dzielnie i miał pozytywne ogniki w oczach, czego nie można, niestety, powiedzieć o kolejnych dniach. Kto ma to samo? Kto codziennie (poza wspomnianym poniedziałkiem) przekonuje malca, że będzie fajnie i że MAMA GO TAM NIE ZOSTAWI? No, wiecie mniej więcej już jak wyglądały nasze ostatnie poranki. Jutro ruszamy z nowym rozdaniem, dziś Pitek przygaduje coś-nie-coś o jutrzejszej wyprawie do tzw. pseckola, i (choć boję się mówić głośno) wieje znów dawnym pozytywem. A i ludzika żołędziowego zrobiliśmy dla Pani, więc trudno będzie się wycofać (presja: Pani nie dostanie upominka, jeśli nie wejdziesz do sali:):):) Ech, trochę tu żartuję, ale coś w tym jest. I lubię te nieformalne zebrania mam czekających na swoje pocieszki w przedszkolnym korytarzu, ile można pogadać to ho ho!!! A każda o tym samym...:) Jest OK:) Popatrzcie poniżej, na ten poniedziałkowy "entuzjazm pierwszego razu":) Zdjęcia z piątku nie mam:)

 
Poza naszym przedszkolnym zaaferowaniem kręcimy się w nastrojach jesiennych, ale ciepłych. Dziś wyskoczyliśmy do lasu, jest cudnie. Grzyby zaczynają w naszych okolicach wystawać łepki, choć z innych stron ludzie przywożą całe kosze. Uwielbiam czas grzybów, nie ma roku żebym nie zajrzała do lasu i tak było zawsze, mama nas zawsze zabierała...i teraz my zabieramy tak Pitka, a on ma błysk w oku, po prostu KOCHA szaleństwa po lesie. I grzybki zbierał ile wlezie:)
 
 

 

 

 

 

 
Moja praca ruszyła z kopyta od samego początku. Tygodniowy plan zajęć pozwala zaplanować dodatkowe czynności, nie mam wszystkiego bardzo "na czas" jak w ubiegłym roku szkolnym. Cieszę się, bo mam możliwość dokładnego zaplanowania i przemyślenia swoich zajęć, czas na zadania dodatkowe, na przejrzenie oferty zajęć z języka w internecie, a często mi tego właśnie brakowało. W tym roku przygotowuję sporą grupę do egzaminu, będzie więcej pracy, ale mam nadzieję, że uda mi się spokojnie wszystko rozdzielić. Często się zastanawiam nad tym, jakim jestem nauczycielem, na ile zależy ode mnie to, co można "wycisnąć" z uczniów, na ile mogę motywować, a ile jest tylko po ich stronie, jaka własna determinacja. I ile ludzi, tyle możliowści, jednych motywuje to, innych tamto, jedni lubią pracować tak, inni inaczej. Muszę mieć złoty środek, a wciąż go szukam. Często myślę też o nauczycielach, jako środowisku zawodowym, całościowo. Widzę, jak wiele się zmieniło i cieszy mnie, że nie muszę chodzić do pracy w szpilkach i garsonce, że nie wolno machać kijem przed oczami młodzików, że, mimo wszystko, znajduję z nimi wspólny język. To fajne uczucie. Może jest to poniekąd sprawa przedmiotu, którym sie zajmuję. Angielski jest przydatny, jest wszędzie, może nie byłoby tak łatwo gdybym uczyła czegoś bardziej złożonego, może przedmiotu ścisłego:) Sama nie wiem. Nie zgadzam sie jednak na powielanie opinii, że pracujemy mało, za mało... Tydzień pracy polskiego nauczyciela to 40 godzin i proszę wierzyć, jak nie liczyć, 40 godzin wychodzi. Liczyłam to kiedyś skrupulatnie zapisując czas poświęcony mojej pracy.

 

 
Wracając do jesieni...opanował nas dziś ludzikowy szał:) Pitek zachwycony, ubawilismy się sami po pachy, kto pamięta, kto robi? Teraz właśnie leci to wszystko, co potrzebne z drzew, a żołędzie są jeszcze na tyle miękkie, że swobodnie można zrobić otworki na zapałkowe nogi i ręce. Myślę, że nasz syncio-pańcia złapał właśnie ludzikowego bakcyla, sam zbudował jedną sztukę (jest to niestety ludzik leżący tylko, nogi ma chudzinki, nie stoi:( ale i tak go lubimy. Polecam ruszenie z kanapy i wymarsz do parku czy lasu i już mi tam ludziki lepić kto żyw!!!!!!!!!! Ależ frazy użyłam, chyba zostało mi z wczorajszego narodowego czytania Trylogii, brałam udział, a jakże!!! Się naczytałam takiej polszczyzny i teraz się udziela:) A swoją drogą, czy ktoś z Was jest fascynatem takiej literatury? Sama nie przepadam, choć czytać przecież uwielbiam...:)

 

 


 
Tymczasem uciekam kochani, korci mnie już książka, czekająca na nocnym stoliku. Odezwę sie wkrótce, lubię tu zaglądać, lubię to jak diabli:):):):) Na koniec kilka migawek z lasu, co tam oko moje podejrzało. A i na rowerze wciąż śmigam, co i Wam polecam. Można z aplikacją Endomondo:)
Pozdrawiam ciepło i jesiennie.
Wasza Zylwijka