wtorek, 30 grudnia 2014

STOŁÓWKA na drzewie:)

Za oknem mojej kuchni stoi drzewo, wielkie, zielone w sezonie, czerwone jesienią. Teraz nie ma na nim nic toteż, zawsze jak już przymrozi obwieszamy drzewko...jedzonkiem dla ptaków:) Fundujemy im tam niezły wypas, istną stołówkę z daniami wręcz do wyboru: ziarenka, tłuszcz, kulki z zatopionym słonecznikiem czy kukurydzą, a na deser połówkę solidnego jabłka. Co roku bawimy się (wszyscy) w przygotowania takiej małek ptasiej jadłodajni i przylatują skrzydlate wszelakie i radochę mamy wielką (też wszyscy:)
 
 
Zachęcam Was do dokarmiania wróbelków i innych ich przyjaciół, choćby kawałeczkiem słoninki za oknem. Zapukają do Was czasem dziobkiem, więc warto:) Pitek biega do okna zagląda czy już wszystko zjadły, pęknąć można ze śmiechu:):):):):) Przyrodnik mały:) I co chwilę coś im tam dowieszamy, zakładamy na siebie kombinezony i siuuppp do ogrodu pod drzewko. Wam też nosy marzną już na potęgę? Nareszcie trochę można poskrzypieć na mrozie, choć śniegu jak na lekarstwo, bałwana nie ulepisz, ni w ząb!!! I jak mam wytłumaczyć Pitkowi, że nie ode mnie zależy ile śniegu leży aktualnie za oknami??? Mówi: tyciuteńkiego ulepimy... Synku, też się nie da, bo te kilka płatków się nie zlepi...ups:( No i masz tłumaczenie od nowa. Słońce dzisiaj pięknie do nas zajrzało, na chwilę, ale jednak. Energii zawsze dostaję, istnego powera do wszystkiego. Mogłabym dom przewrócić do góry nogami. Zaraz coś planuję, wymyślam, no latam po prostu jak z pieprzem:):):) Za to ranki wyglądają czasem mrocznie, tajemniczo, jak ze scenerii filmowej.

 



 
Kochani, kończy się rok, jak tam Wasze postanowienia noworoczne? Robicie? Unikacie? Ja zawsze robię taki swój mały bilans, corocznie radiowa Trójka nadaje Top Wszechczasów i tak myślami wędruję w czasy dalsze i ... jeszcze dalsze:) Lubimy oboje te muzyczne podróże, radio nas przenosi w różne zakątki wspomnień, czasem wzruszeń, do myśli, że wielu chwil sie nigdy nie powtórzy, ale i wlewa radość, że najlepsze wciąż przed nami:):) I w takich Trójkowych klimatach powstają moje postanowienia na nadchodzący rok. Zawsze część się powtarza: zgubienie zbędnych kilogramów, zadbanie o zdrowie, więcej czasu dla bliskich i dystans do pracy. Inne to drobne osobiste postanowienia, raczej małe, bo łatwiej je potem osiągnąć, a one składają sie przecież na większe i większe i większe aż wreszcie tworzą wielki sukces i radość i satysfakcję:) Choć zawsze pamiętam o tym, by jednak cieszyć się z rzeczy drobnych, o!
 
 
Ten rok był dla mnie...szybki, niemiłosiernie pędzący we wszystkie możliwe strony. Piotruś poszedł do przedszkola, to też pewien przełom, w pracy wiele się dzieje, pracuję ze zdwojoną siłą, ale z tego mam też sporo satysfakcji i dzieciaki zadowolone:) Jest dobrze i to mnie cieszy. Mam swoje pasje i zainteresowania, wciąż szukam nowych wyzwań, widać taki charakter;) A i może tylko w nadchodzącym roku by mi się przydał...wypasiony obiektyw do aparatu:):):) Ech, taki żebym ściągnęła obraz z baaarrdzzooo daleka i chwytała drobiazgi...też z daleka:):):):) Nio, takie mam "marzonko" hehe... Póki co, swoim obecnym też mogę złapać fajne obrazy, np. z dzisiejszego wschodu słońca...
 
  
 
 
 





A Wam jak minął upływający rok 2014? Wiele pracy, wyzwań, biegów? Dajcie znać, jak tam tworzenie postanowień i czy je spisujecie (raz to zrobiłam). Na ten nadchodzący rok życzę Wam wiele siły i energii, radości po pachy z drobnostek życia, życzę uśmiechu, miłości, muzyki i wielu godzin pasjonujących rozmów z przyjaciółmi, ale i z tymi, którzy dopiero dołączą do grona naszych znajomych. Życzę zadowolenia, pewności siebie, sukcesów na miarę własnych możliwości i zdrowia, zdrowia, zdrowia na realizację tego wszystkiego:):):) Szampańskiej zabawy, pozdrawiam Was wszystkich razem i z osobna. Do usłyszenia niebawem:) Wasza Zylwijka.
 
Za poniższym zdjęciem jest jeszcze Ps.
 

 Ps. Na Sylwestra zostajemy w domu, popijamy szampana (lub inną słodką moczymordkę) i podjadamy coś (jutro wymyślę, co to będzie), więc jak ktoś też się raczej nastawia na kapciowe przyjęcie, można wbijać do nas. Zabrać mi tam tylko dobry humor i piżamki, gdy party się już skończy i bawimy do rana...(Znając moje przywyczajenia, padnę około 23ciej - mąż mi świadkiem:) Ale jak będą goście to się naprawdę POSTARAM  I WYTRWAM:) No papatki, pozdrawiam jeszcze raz!!!

 
 
 
 

piątek, 26 grudnia 2014

PRZUTUL...

Co roku w świąteczny czas rodzi się we mnie nowa nadzieja...na wszystko. To dla mnie czas podsumowań, ale i planów i wypatrywania wciąż czegoś nowego. Lubię. Codziennie robię przegląd zaprzyjaźnionych blogów, podglądam, podczytuję i...myślę. Ja naprawdę zastanawiam się nad tym, co wyczytam u innych. Od lat mam jedną zaprzyjaźnioną blogerkę. Jestem prawdziwą, wierną i oddaną (jeśli można tak rzec) fanką!!! Aśka z GREEN CANOE, redaktorka, wydawczyni swojego magazynu, mama, żona, fotografka. Przeglądając jej, ale i inne blogi widzę, że święta to prawdziwie ważny czas dla wielu z nas. Domy mienią się dekoracjami i pachną rodzinnym gotowaniem, ale i zawierają w sobie ten właśnie religijny akcent. I jakkolwiek ktoś podchodzi do świąt, to każdy z nas ma swoje własne Boże Narodzenie, każdy na coś liczy, z czymś wiąże swoje nadzieje i plany i ja tutaj nie pozostaję wyjątkiem. Cieszy mnie moja rodzina, że mam z kim dzielić ten czas, to jest dla mnie nadrzędne. I mogę przecież nie mieć najczystszych okien w okolicy, może nie piekę dziesięciu różnych ciast z najnowszych przepisów magazynów kulinarnych, ale mam pierniki wycinane wspólnie z moimi chłopakami i choinkę, na której wiszą cukieraski tajemnie wyjadane przez Pitka:) Mam swoje Boże Narodzenie. Mam odpoczynek, wolną głowę, czas dla siebie i rodziny. Mam chwilę wytchnienia, zebrania myśli na tzw. bilanse, a jak mam ochotę to mogę przespać cały ten czas. Ostatnio, w związku ze świętami natknęłam się na termin MUSIZM, że wszystko przecież MUSI być zrobione, bo jak nie to wali się świat!!! Na szczęście nie mój. Ten post dzisiaj też nie będzie miał zdjęcia, nie MUSI być. Wiem, że już święta u schyłku, ale i Wam życzę tego właśnie spokoju na resztę wolnych dni, lekkiego ducha, spokoju myśli, planów i nadziei, głośnego śmiechu z byle powodu i wiary, wiary, wiary...czy tej w wymiarze religijnym, czy też ludzkim...w ten nieludzki przecież czas...

...Przytul w ten czas nieludzki
swe ucho do poduszki
bo to, co nas spotyka
przychodzi spoza nas...

Przytulam dziś i Was, wszyscy moi blogowi goście. I jesteście dla mnie ważni. O!
Zylwijka

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Przeglądy, Wglądy, Poglądy:)

 

 
 
Uwielbiam czas MIKOŁAJKOWY:) i przedświąteczny. Cały weekend leniwie się snuliśmy po domu, zaglądając gdzież to Mikołaj aktualnie przebywa i gdzie mógł...zgubić coś ze swojego wora, co akurat sprawiło by nam radochy po pachę:) No i zgubił:) Skarpety na kominku wypchał, najbardziej oczywiście Pitkowi. Co roku zostawiamy na kominku mleczko i ciasteczko dla zabieganego Mikołaja, niech się częstuje, siły zregeneruje i leci dalej do wszystkich dzieci na świecie. Oczywiście piszę to wszystko z lekkim przymrużeniem oka, ale w takie dni obejmuję myślą wszystkie dzieciaki, zwłaszcza te, do których Mikołaj nie zagląda od lat. Dlatego też, jak jest okazja, bierzemy udział w zbiórkach zabawek, odzieży, słodyczy - i tego też chcemy nauczyć nasze dziecko - że nie wszyscy mają wesoło. I Was zachęcam do przejrzenia swoich "zasobów" w domu, może coś się komuś przyda, a Wam nie jest już potrzebne. Na pewno w okolicy jest (albo będzie przy okazji świąt) jakaś zbiórka, wystawione pojemniki na odzież, żywność itp. Szkoła, w której pracuję bardzo często organizuje takie akcje na lokalne organizacje np. okoliczne domy dziecka, albo na pomoc kombatantom. No, jest komu pomagać:):):) Zatem do dzieła:) Tylko nasz kot zdaje się mieć to wszystko głęboko w ... futrzastym ogonie:)
 
 
Moje myśli powoli biegną ku świętom. Przeglądam archiwalne wydania magazynów i czasopism z inspiracjami na święta. Piękne dekoracje, przepisy na ciacha i pierożki:) Mniam. W tym roku to ja będę wigilijną gospodynią, więc poszaleję kulinarnie:) Serniki, pierniki, śledziki i bliscy w pobliżu:) Ale i w myślach Ci, których nie ma już z nami, kochana mama, dziadkowie, bliżsi i dalsi członkowie rodziny, znajomi. Pamiętam coroczne wigilie u dziadków, krzątaninę, mnóstwo zapachów, cały dom ludzi i ogromny stół. Właściwie uroczysta kolacja wigilijna przez wiele lat nie kojarzyła mi się zbyt dobrze. Babcia rozpoczynała modlitwą i zawsze płakała, jako dziecko nie rozumiałam dlaczego, myślałam dlaczego się nie cieszy i taki obraz wigilijnej wieczerzy miałam przed oczami przez wiele lat. Dopiero gdy mam własną rodzinę, jest Pitek, mam za sobą wór doświadczeń naprawdę cieszę się świętami, doceniam ich wartość, mam radochę z dzielenia się, choć oczywiście też się wzruszam:):):)
A Wy jakie macie wspomnienia z dziecinnych czasów świątecznych? Jak je obchodzicie? W dużym, czy mniejszym gronie? Mile widziane wspominki w komentarzach zatem zapraszam do dzielenia się myślą:)

 
 
A jak z prezentami? Już ruszyła lawina zakupów?:) W tym roku uparłam się i obiecałam sobie, że nie będzie zakupów NA OSTATNIĄ CHWILĘ, nie i basta. Ech kochani, ja już mam listę co komu, przemyślane, wcale nie za milion dolarów, bo uważam, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Myślałam, kombinowałam i lista prezentów dla najbliższych już jest. Teraz sie tylko realizuje:) Z przyczyn oczywistych nie pokażę Wam tego spisu:):):):):) Mam frajdę w wymyślaniu, wyszukiwaniu i podpytywaniu. Kupuję głównie przez internet. Mogę znaleźć to, co chcę, nie muszę biegać po tradycyjnych sklepach i chorować na "globus" z nadmiaru wszystkiego:) Wiem, że część prezentów jest już w drodze, więc teraz muszę je tylko sprytnie przechwycić:) No i jak można nie mieć radochy w takich działaniach?????? Polecam Wam drobne manufaktury, lokalne wyroby i twórców, wystarczy się rozejrzeć, żeby wyszukać coś wyjątkowego, ludzie tworzą piękne rzeczy i warto to wspierać, a i będziemy mieć pewność, że prezent będzie jedyny w swoim rodzaju, może nawet zrobiony na specjalne życzenie. I z tą myślą zostawiam Was dzisiaj. Skończył się tydzień bez terminarza (patrz: poprzedni post), pora wracać do planów i zapisków. Kto z Was zrobił sobie "bezterminarzowy reset"? NO KTO? Kochani, życzę udanego tygodnia, miłej atmosfery w pracy i w pogodzie i odezwę sie wkrótce z kolejnym postem. Zachęcam do pozostawiania komentarzy, mam wtedy większą ŁĄCZNOŚĆ z Wami:) A to przecież fajne. Zmykam do pracy. Papatki.
Wasza Zylwijka
 
Ps. Aśka z GreenCanoe zaproponowała prezentownik. Można przejrzeć i podkraść jakieś inspiracje albo wyruszyć z prezentownikiem na zakupy. Patrz TUTAJ PREZENTOWNIK.

 
 
 
 
 
 
 
 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

ADWENTU czas, czyli na co czekamy:)

...i po co komu terminarz? O tym dziś będzie:) Mamy początek grudnia, zimno, szaro, nawet ciemnisto o świcie i tuż po pracy. Szaruga za oknem, ale może to i dobrze, można wyhamować trochę, bo wszyscy lecimy na zabój, byle szybciej, byle gdzie, byle jak...Może ten czas adwentu pozwoli nam trochę się zatrzymać. Ja, bynajmniej, mam taki zamiar:) bo przecież też ciągle gdzieś gnam, wciąż nie mogę zdążyć z wieloma sprawami...i to mi się NIE PODOBA, komuś także? Przez to "lecenie" (uff...ale słowo) nieustannie zaniedbuję bloga i to też mnie wkurza, więc pewnie w postanowieniach noworocznych przydzielę blogowi solidne miejsce w pierwszej dziesiątce, a może i piątce:):) Zgapiłam się jak zwykle z kalendarzem adwentowym i nie mamy go, po prostu. Ale na przyszyły rok zaplanuję go w najmniejszym calu, i będzie przemyślany, pomysłowy i z mnóstwem radochy dla chłopaków i siebie...no takie mam plany:) Tylko, że ja nie jestem tak bardzo "terminowa", kurczę, to mnie właśnie gubi:):)) Kto mnie bliżej zna, ten wie, że jestem typ chaotyczny, spontaniczny i raczej nie z tych, co to mają zaplanowany każdy dzień, tydzień, miesiąc, rok, każdą godzinę, jak w zegarku. I to fajne, ja się mam z tym dobrze, ale czasem, w natłoku spraw, wszystko się potrafi (bez wsparcia terminarza) rozjechać na dobre i wtedy jest PANIKA...:) A Wy korzystacie z tzw.organizerów? Macie wszystko rozrysowane co i jak? Każde działanie? Może czasem warto, co myślicie? Jak się mają Ci, co są mocno osadzeni w kalendarzowej rzeczywistości? A gdyby Wam tak nagle zginął? Ech...wali się świat:):):):)
Wracając do adwentu, mamy gotowy lampionik dla Pitka, wybieramy się na roraty -  dla dzieciaczków to frajda, więc czemu nie. Sama pamiętam udział  w takich wydarzeniach. Może mały załapie już trochę klimatu świątecznego, ale w jego religijnym aspekcie, nie chcę, żeby myślał, że święta to tylko wielkie zakupy:):):) a często odnoszę takie wrażenie. W tym roku chcę zrobić wszystko wcześniej, tak by nie biegać na ostatnią chwilę za upominkami, szukać przepisów na świąteczne smakołyki i frykasy...ale wcześniej, wcześniej, wcześniej...:) I basta. Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało:) Ale i Was zachęcam do zwolnienia kroku, jakiegoś przemyślenia biegu zdarzeń i niech ten czas adwentowego oczekiwania niesie radość dla bliskich, drobne szczęścia w domowym ognisku, myślę, że wtedy można wiele dostrzec, a to przecież ważne. I może odrzućmy te terminarze na jakiś czas:) niech nam się głowy oczyszczą z wszelakich dat i godzin spotkań, zapisanych numerów telefonów, do których trzeba jeszcze zadzwonić i ogromu spraw, które trzeba jeszcze pchnąć do przodu:):) Ogłaszam akcję TYDZIEŃ BEZ TERMINARZA, niech sie dzieje, co chce:):):):) Mamy chętnych?????? Czas nadrobić zaległości w książkach, może uszyć coś (no własnie pokrowiec na fotel szyję prawie rok (sic!), może zrobić porządki w garderobie albo gazetach. Ja ruszam z kopyta, a na koniec podsuwam lektury godne przejrzenia. Oto one:
 

 
 
Pierwsza z powyższych to historia kobiety związanej z mężczyzną wyznania islamskiego, świetnie napisana, pokazuje relacje i sposób traktowania kobiet, wyjaśnia zależności polityczne i miejsce pakistańskich kobiet w świecie. Druga to zapis listów, jakie wysyłały do siebie Dorota Wellman i Paulina Młynarska, poruszają w nich tematy istotne dla kobiet, ale i nie tylko. Jednym tchem ją pochłonęłam. Pozycja warta zakupu, polecam. Wieczorami warto sięgnąć po coś relaksującego w ogóle. To może być książka, gra towarzyska, albo...słuchawki, a w nich Pat Metheny z Anką Jopek...To piękna podróż w zimowe klimaty, a to, co Pat wygrywa na gitarze potrafi poruszyć najbardziej zatwardziałe serducha...ech ciarki mam zawsze jak słucham. Tylko jakoś nie mogę znaleźć tych słuchawek...Byłam przekonana, że nasz Piotruś ma z tym coś wspólnego...ale (błądząc wzrokiem) mówi, że nie:):)::)
Przesyłam adwentowe pozdrowienia, wiele spokoju na ten czas, wyluzowania w pracy, tolerancji i dobroci dla bliskich. Przytulas dla Was:)
Sylwia
 
 
 Ps. Dla wtajemniczonych: czarnego glonojada nie ma od czasu ostatniej zmiany wody. Teraz to już chyba przepadł na dobre. Jak?

PO GODZINIE: drugi ps: miłego słuchania