środa, 22 lipca 2015

Wakacyjne codziennośCi i dlaczego NIE UMIEM KUPOWAĆ KSIĄŻEK...

No i lato w pełni, nie - nie siedzę teraz na ukochanym tarasie, bo żar leje się z nieba uff... Lubię ciepło, właściwie jestem nawet zmarzluchem, ale to już przesada. Temperatura daje się we znaki, jeden ruch ręką powoduje kropelki potu na nosie i wszędzie...nie, nie, nie. Na dodatek to wszystko zwykle kończy się wieczorną burzą, a tego to już moja stresowa odporność nie wytrzymuje. Pisałam już kiedyś jakie uczucia wywołują u mnie błyskawice i ulewne deszcze. Nie jestem z tych, co to w czasie burzy siadają przed domem i oglądają w zachwycie trzaskające błyski dookoła. Jestem raczej w tych, którzy najlepiej przesiedzieliby burzę w szafie:)  Ostatnio prawie się tam schowałam, tak waliło i lało i wiało, że prawie miałam zawał. Nas tu jeszcze i tak żywioł potraktował łaskawie - co się działo w kraju, sami widzieliście lub słyszeliście.
 
fot. by Przemko
Jak Wam mija lato i wakacyjne lenistwo? Co tam ciekawego porabiacie? Pichcenie? Książki? Leżak i plaża? Nam czas upływa leniwie, jakoś tak mam maksymalnie zwolnione tempo, że wręcz chwilami NIC mi się nie chce...i jeszcze ten upał:):):):):) Ale nie narzekajmy, jest dobrze. W międzyczasie się wygłupiamy, kuchcimy jakieś smakowitości z Pitkiem w tle (uwielbia!!!!!! - zwłaszcza wyjadać co popadnie), albo robimy sobie domowe SPA:
 
 
 
 
 
Nie ma to jak mamy klapki:) Tak sobie nieraz myślę, że ten nasz ogród to cudowny plac zabaw dla naszego małego odkrywcy. Pamiętam odwiedziny u pewnej znajomej - zamknięte osiedle, na środku, w pełnym słońcu przez cały dzień, niewielki plac zabaw i te umęczone mamy... Jejku, co bidule mają zrobić jeśli to dla nich jedyna alernatywa, żeby dzieci poszły na dwór, żeby trochę poszalały (sic!) na świeżym (sic! - pełnia miasta) powietrzu, a do parku daleko i trzeba by jechać komunikacją miejską. Ja wypuszczam Pitka i lata od rana, a ja go widzę przez okno. Do tego świetne towarzystwo dzieciaczków z sąsiedztwa i jest zabawa na sto-dwa. Wystarczy czasem sznurek albo hamak:):):)
 
 
Letnie gorączki wykrzywiły świecę w tarasowym lampionie:)
 
Dzisiaj leniwe przdpołudnie, Piotruś u babci i tak jakoś cicho w domu. Kot śpi, wymięka, a przecież ma jeszcze futro (dżizas!!!), muzyka w tle - stare rockowe hiciory - LUBIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dzięki muzyce też można podróżować i to w najdalsze zakątki świata - tego dookoła i tego własnego, swojego, można wrócić myślami do różnych sytuacji, które kojarzymy z danymi dźwiękami...fajnie:) Dodatkowo obkupiłam się dzisiaj w prasę (pisałam kiedyś, że kupuję BARDZO dużo), a do jednego z czasopism dołączono ksiażkę o braciach Grabowskich - wywiad rzeka. Ktoś czytał? Jakie wrażenia? Słyszałam już kiedyś o niej, potem jakoś zapomniałam, a teraz czeka na "pożarcie" na moim stole:):) A z książkami mam właściwie problem. Nie od dziś wiadomo, że lubię, uwielbiam i czytam dużo, ale sama książki wybrać jakoś nie potrafię. Zawsze kiedy idę do księgarni z myślą, żeby zwyczajnie czytelniczo zapolować - wychodzę z niczym. Dosłownie. Jestem fanką takich miejsc jak Empik, duże księgarnie...ale to chyba dla mnie ZA DUŻE, a nie wspomnę księgarń internetowych. Wybór jest tak ogromny, że aż mnie to przeraża. W efekcie nie kupuję nic, bo albo jest tak dużo książek, które chcę kupić, że wychodzi conajmniej lekko ponad zaplanowany budżet, albo wszystkie wydają mi się tak ciekawe, że na żadną nie mogę sie zdecydować...No koszmar!!!!!!!!!!!!!! Jak sobie z tym radzicie? Może macie jakiś patent, jak to obejść? Kto ma też takie czytelniczo-zakupowe zmory? Kochani, jak ja czekam na Wasze wskazówki!!!!!! Piszcie, piszcie, piszcie:):):) Póki co, polegam mocno na tym, co ktoś mi poleci, albo podsunie pod nos:) Nie muszę w ten sposób przedzierać się przez morze półek z książkami w sklepach. A i ciekawa jestem tej rozmowy z Grabowskimi. Zaraz się za nią zabieram. Kawa już pachnie, Marillion w tle, a za oknem listek ani drgnie...za to pachną papierówki niesamowicie - czekają aż zamknę je w słoiku, bo teraz się tym głównie zajmuję. Pachnie papierówka - prawdziwa wakacyjna podróż tam, gdzie babcia krzątała się po domu, a lato zdawało się nie mieć końca...
 

Żegnam się już dziś z Wami:) Przesyłam wakacyjne, książkowe i papierówkowe pozdrowienia:) Odezwę się niebawem. Wasza Zylwijka:)
 
 Ps:) Moje chłopaki weekendują:) No i książka z wiele mówiacym dodatkiem prasowym:)

 

 

niedziela, 12 lipca 2015

ROZBIELONA sypialnia i pieczemy CYNAMONKI...:)

Kochani, jaka cudowna, leniwa niedziela:) Uwielbiam. Plączemy się bez pośpiechu po domu, na boso, z kubkiem kawy, przysiadamy na tarasie, w ogrodzie...to tu to tam. A potem gramy w ping-ponga i też jest bosko:):):) Powoli wchodzę na zwolnione tory, łapię luz i żyję wolniej. Potrzebuję takiego wytchnienia i oddechu po to, by potem znów z impetem zacząc działać:) Wspomniałam ostatnio, że zawsze jakieś dwa pierwsze tygodnie wakacji to stawianie domu na nogi po całym szkolnym zamieszaniu zawodowym. I tak zwykle w tym czasie planujemy sobie drobne remonty:) Kto też nie może usiedzieć na miejscu?:) U nas się to jeszcze podwaja, bo Przemko też jest w tych, co to mają motorek i ciągle coś robią. Zwykle ja sobie coś tam wymyślę, zaplanuję, potem krótka, wspólna konsultacja i...robi się. Tak było teraz z naszą sypialnią. Nareszcie jest jasna i rozbielona, uporządkowana kolorystycznie i taka jednostajna w barwach...spokojna. Od dawna podobają mi się biele, pastelowe, mocno przebielone wnętrza i tak powoli nasz dom takim się staje. Dzis nikt już nie myśli o białych wnętrzach jak o szpitalnych...klimat tworzą przecież dodatki, a tło pozostaje czyste, bez przeładowania, fajne...lubię bardzo. Poprzednio sypialnia miała dwie barwy na ścianach: brąz (taki budyń czekoladowy) i pomarańcz (zgaszony raczej). I choć tworzyło to wszystko bardzo ciepłe wnętrze to jednak dziś takie zestawienie barw jest juz dla mnie męczące. W zamyśle sypialnia jest miejscem odpoczynku i spokoju, nigdy nie mieliśmy w sypialni telewizora, a od kiedy urodził sie Piotruś nie mamy tam nawet radia. Nic. Totalny spokój. A teraz jeszcze spokojne barwy, tylko kilka barw, bez wielkiego "ciężaru" kolorów. Oto efekt, sfotografowany z wszelkich stron:)
 
 
 
 
Fotel? Och to cała historia:):):) Kupiony gdzieś na pchlim czy coś, potem lekki biały lifting, potem nowe obszycia...(sama zrobiłam, a materiał już prawie dziurę wyleżał) Wreszcie jest i cieszy oko:)
 
 
 
 
Taka przemiana to niewielki nakład finansowy, wykorzystaliśmy właściwie to, co było, dokupilismy tylko drobne dodatki i komodę w IKEA, też w dobrej cenie. Natomiast stoliki nocne przemalowaliśmy specjalną farbą do mebli. Nic nie trzeba gruntować czy szlifować, żadnego zdzierania warstw lakieru czy farby, nic. Zdecydowaliśmy się na jasny szary i efekt takiego malowania jest zdumiewający...dosłownie jak nowy mebel. Zmieniliśmy gałeczki przy szufladach i taaddaaammm...
 
 
 
 
Została, w stanie nienaruszonym, fototapeta z tulipanami w skali MAKRO:) Sa czaderskie i dają powera. Wstajesz a tu mega-tulipki!!!!!!!!!!!  Jest moc:):):)
 
 
 
 
Nio, to chyba pokazałam ją ze wszystkich możliwych ujęciach:) Mnie sie podoba bardzo, póki co moje wnetrzarskie zapędy pójdą chyba w tę kolorystyczna stronę:) Co myślisz, mężuś? Od razu pod pędzel podeszła łazienka na górze...też przemalowaliśmy z orzecha włoskiego na...biel. Ile przestrzeni się zrobiło!!!!!! Polecam kochani rozbielanie na wielka skalę:):):) Spróbujcie u siebie na jednym pomieszczeniu, bakcyl pewny:)
 
 
A po pracy remontowej polecam...pieczenie cynamonek, najlepiej w towarzystwie młodego przystojniaka, co to mąkę przesieje, jajka wbije, powylizuje wszystkie miski:)::) No Piotruś jest stworzony do kuchennych robótek wyjadańczo-mieszalniczych:):) Zaznaczę tylko, że z bułek ostała się jedna (a było 12) i nie wiem, kto ją jutro pierwszy łapnie:) Dzielę sie przepisem i zróbcie, jedzcie i smacznego:) A w międzyczasie, między jednym cynamonowym kęsem, a drugim...zaplanujcie mały remoncik z bielą w tle.
 
 
 
 
 
Pozdrawiam Was ciepło:) Ahoj i do następnego posta. Wasza Zylwijka - cynamonka:)
 
 
 
Przepis pochodzi z magazynu Apetyt, dodatek do czasopisma Claudia październik/listopad 1/2014.

środa, 8 lipca 2015

WOLNE - odsłona pierwsza:)

Tak, jestem na urlopie od półtora tygodnia i ... odtajam. Zawsze przez pierwsze dwa tygodnie wakacji jestem w normalnym pędzie - latam jak zwariowana, załatwiam, dzwonię, stawiam dom na nogi. Potem luzuję ile wlezie i już w nieco wolniejszym tempie krzątam się po domu, przeglądam książki kucharskie planując obiady, czytam, przeglądam wiadomości i nowości blogowe. I teraz właśnie jest ten czas. W międzyczasie podjadam truskawki dopóki...mnie nie uczulą:):):)
 
 
Kochani, ostatnio mnie tu nie było, blog nieco sie przykurzył, ale koncówka roku szkolnego to zawsze dla mnie gonitwa, prawdziwa "zawodowa Pardubicka":) Obiecuję poprawę w tej kwestii. Zrobiliśmy trochę domowych remontów, mam wymarzoną rozbieloną sypialnię (dzięki Przemcio), pokażę ją w następnym poście. Póki co ogród się rozbuchał kolorami i zapachami, wszystko rośnie jak zwariowane, a kosiarka pracuje na pełnych obrotach:) Jest w końcu lato i tak powinno być. Dziś złapałam trochę energii do działania, upały bowiem mnie lekko przyhamowały, ledwo zipałam:) Mogłam tylko...odpoczywać i chłopaki chyba też. Hamakowe lenistwo i wygłupy to ich ulubiona, upałowa aktywność:)
 
 
 
 
Czekają na mnie zaległości czytelnicze, niewypróbowane przepisy na smakołyki, czasopisma do przejrzenia i posegregowania, poszewki do uszycia, siedzienie wieczorne na tarasie i wiele, wiele innych spraw i sprawek:) Wszystko jednak w klimatach domowych, nic zawodowego, póki co. Nie chcę się nigdzie spieszyć, pośpiech towarzyszy mi w trakcie roku, wtedy wszędzie wszystko naczas, na godzinę, na już. Za to latem można się przecież zatrzymać i pożyć...
 
Moja wakacyjna rzeczywistość i jej atrybuty:)
 
 
 
 
 
 
Taka fotorelacja z mojego obecnego krzątania się:) Obiecuję pokazywać się częściej, podzielę się przepisami na letnie frykasy, kadrami złapanymi w chwilach letniego rozleniwienia i wygłupów w moja ukochaną męską częścią rodziny:) A jak Wy spędzacie swoje własne lato? Wczasy? Działka i ogród? Remonty? Odezwijcie się, czekam. Pozdrawiam Was ciepło, nasza sypialnia już wkrótce. Wasza Zylwijka:) A na koniec nasze róże:) A i polecam nowy magazyn Aśki z Green Canoe. Mnóstwo inspiracji, pięknych zdjęć i pomysłów na kolorowe życie:) TU CZYTAJ MAGAZYN