piątek, 27 września 2013

ZE śliwek...

Od trzech dni mój dom pachnie śliwkami na maksa:) I czasem malinami. Tej jesieni postanowiłam po raz pierwszy zrobić sama prawdziwe powidła śliwkowe. I udało się:) Trzy dni mieszania, przesmażania, a to z pokrywką, a to zaś bez i tak bite trzy popołudnia. Mniam, jest bosko pod względem smakowym:) Jak dom takimi zapachami nas raczy to wiadomo, że jesień pełną gębą. W kolorach też to widać,wszystko czerwienieje, popada w soczyste oranże czy żółcie.


Dzikie wino nabiera barw, a takie prawdziwe jeszcze wisi w kiściach na krzakach. W tym sezonie zrobimy słodkie, białe...eksperymentalnie bo u nas to raczej czerwono jeśli chodzi o wina. Poczekam jeszcze aż się winogrono zmarszczy i wtedy siup...do baniaczka i niech bulgocze ile chce:) A tymczasem dynia ogromniasta nam urosła (dinda - jak mawia nasz Pitek). Zobaczcie sami:)



Wielkie to ci dynisko i oko cieszy jak nie wiem co:) Może doczeka oczu i nosa i świeczki do środka i będzie frajda.A jak tam Wasze zbiory ogrodowo-działkowe? Ile już lata zamknęliście w słojach? Ja nadal walczę i jutro kolejna porcja malin. Słońce nas jeszcze dopieszcza ostatnimi promykami i takie to daje nieraz fajne efekty fotograficzne, że odpadam z wrażenia. Mój aparat nie jest jakiś bardzo wyszukany, często spłaszcza obraz, złoszczę się wtedy niemiłosiernie, grzebię w ustawieniach i...już mi słońce zajdzie,  czy ptak odleci heeh...no taki los powolnego amatora:):):):) 


A propos fotografowania to natknęłam się ostatnio na świetny pomysł dla fotografujących mam MAMAPHOTOPROJECT. Polecam wszystkim mamom, ciekawa inicjatywa, proste w założeniu i świetne w efekcie. Zajrzyjcie koniecznie, sama za chwilkę dołączam do Photo-Mam. Tymczasem uciekam, odezwę się jeszcze w ten weekend. Pozdrawiam Was ciepło:)
Z.

poniedziałek, 16 września 2013

KILKA dni temu:)

Kilka dni temu krajobraz za naszym ogrodem przez chwilę był bajeczny. Czekam jeszcze na cieple pomarańczowe słońce:) Udanego tygodnia życzę wszystkim zylwijkowym gościom. Odezwę sie niebawem, macie to jak w banku. 


Z jesiennymi i ciepłymi pozdrowieniami
Sylwia

środa, 4 września 2013

MACHINA RUszyla...

Od poniedziałku ruszyłam w rytm. W swój, naprawdę lubiany, zawodowy kierat. I tak przede mną 10 kolejnych miesięcy tzw. podnoszenia kompetencji językowych u wybrańców, którzy w tym roku trafili w mój grafik. Niektórych znam, inni całkiem nowi, ale to i dobrze. Zatem trwa u nas nieustanne szukanie wszystkiego, co do pracy potrzebne, od papierów po nowe pomysły. Ale właśnie z tym kojarzy się wrzesień, z powrotem w szkolne godziny, z gwarem i ze spokojem w ogrodzie, z pięknym żółtym słońcem i z chłodem, który podpowiada, żeby założyć cieple skarpeciochy i zaparzyć herbatę z malinami:) I tak też jest ostatnio u nas. Ogrodowe roboty idą swoim tempem, aparat chwytam jakby częściej i lubię wieczory, choć od dawna nie pozwalają posiedzieć na tarasie. Za to w dzień jeszcze łapiemy promienie, wypijamy kolejną w dniu kawę z mlekiem a to nie z byle czego ostatnio. Zakupiłam dwie cudowne gliniane filiżanki przy okazji otwarcia Ekspozeum w Byczynie. To nowa inicjatywa lokalnych twórców, którzy współpracując ze sobą mają okazję pokazać, czym się zajmują. Można tam obejrzeć ciekawe zdjęcia miasta, prezentacje multimedialne na temat historii bitwy pod Byczyną, obrazy itp. Pękate filiżanki (mieszczą ddduuużżżooo kawy) są wykonane ręcznie przez Justynę Wolną, która, oprócz wyrabiania takich cudeniek, organizuje warsztaty z garncarstwa dla młodszych i starszych:) Całą galerię jej wyrobów, kontakt i namiary znajdziecie na Facebook'u pod hasłem PRACOWNIA CERAMICZNA WOLNA CERAMIKA. Zapraszam:)

Lato to zawsze dla nas czas drobnych lub większych majsterkowań i remontów. Pamiętacie, że zapowiadałam malowanie przedpokoju i miałam już pokazać efekt jakiś czas temu. Tym razem uderzyliśmy z ciepłych żółci w chłodne szarości. Nasz mały przedpokój nabrał oddechu i ... metrów:) Wydaje się większy i jakiś taki uporządkowany. Dodatki to głównie biel z przecierką i, kochani, wszystko prawie ręka ma dotknęła:):):) Sama zrobiłam ramę lustra, a starą maszynę-Singerkę odnawialiśmy z Przemko na zmianę. Do niej nowy blat, odrdzewianie, farba i nieustające godziny czyszczenia z rdzy za pomocą ... wiertarki. Super robota dla babek:):):):) Odnowiliśmy też podkładki pod poroża (pamiątki po dziadku) i wieszak - taki prawdziwy, jak były kiedyś, wkręcany do ściany:) Do tego stare lampy naftowe (nie działają - niestety) też potraktowane czymś na rdzę i farbą stoją dumnie na stoliku:) Oto kilka migawek.

Lubię takie "przecierane" przedmioty. Niektórzy są prawdziwymi mistrzami tarcia ile wlezie:) A efekt osiągają naprawdę super. Zachęcam Was do przygarniania starych, strychowych przedmiotów. Każdy może sobie zrobić z nich coś swojego, coś co będzie pasowało do Waszego wnętrza w kuchni czy pokoju, a nada jeszcze dodatkowego, niepowtarzalnego charakteru.

Nasz ogród wciąż buzuje kolorami. Zbieramy dynie, suszymy pestki, ogóry upchane  w słoiki, piwniczka się zapełnia. A no i ostatnio pomidory!!!!!!! i ich przecieranie na całego:) Kolejna porcja czeka na swój czas. Jestem prawdziwym smakoszem soku pomidorowego, takiego z solą i pieprzem. I, nieskromnie mówiąc, mój sok smakuje mi najbardziej, basta! Kto ma chęć, zapraszam na szklaneczkę czerwonego soku przecierowego:):):) Na dodatek można podjeść maliny i jeżyny. Zawsze sobie obiecuję, że z jeżyn też wycisnę, co się da, ale jakoś znikają szybko z krzaka, normalnie migiem. I to rok w rok:) Za to wrzosy piękne, kolorowe zawsze długo cieszą oko i jest ich już mmnnóóóssttwooo (mówię oczywiście o sklepach, w lesie jeszcze nie wiem). Najpiękniejsze są, jak zwykle, fioletowe.

Kochani, kończę i wracam jeszcze do pracy, choć to dla mnie już iście piżamowa pora. Komar jakiś jeszcze bzyczy nad uchem, cisza dookoła i ciemno już od 20tej. Pora na ciepłe koce i kapcie, na jakieś robótki ręczne czy coś:):):) Ale nastrój niech jeszcze długo pozostanie letni. Pozdrawiam Was ciepluchno, kocowo-kapciowo-skarpetowo:) :):) 
Wasza Z