poniedziałek, 10 grudnia 2018

Moje myśli o jedynce...

Jeden to jest dużo. Jeden może zmienić wiele, postawić na nogi, albo sponiewierać. Jeden można stracić i jeden można zyskać. Dobrze wiemy, że jeden pierożek za dużo zaczyna w brzuchu ciążyć, a jedna kanapka za mało dla głodnego dziecka to wciąż niedosyt. Nie wiem co mi tak ta jedynka ostatnio chodzi po głowie, miotam się jakoś. Czasem mi się wydaje, że jeden dzień to długo jeśli trzeba czekać, a często też czuję, że jeden dzień mija zbyt szybko, zbyt intensywnie i wtedy myślę: gdzie on jest? Ten dzień? Jak dzisiaj na przykład. Wiem dobrze, jak to jest powiedzieć jedno słowo za dużo - wiem jak jest, gdy się już nie ma czasu na to jedno zdanie, co może trzeba było powiedzieć, ale człowiek już umarł, nie usłyszał. Często ten jeden człowiek właśnie jest ważny, a czasem jeden życie nam struje i nic po takim...
Jeden.


Jeden punkt im czasem braknie na teście, a ja się nie ugnę. Młodzi wtedy ze mną dyskutują, że jeden punkt to mało, to psinco. Zawsze im powtarzam, że się niebywale mylą. Zaś jeśli o jeden swoje normy morfologia przekroczy to już jest choroba. Jedna myśl czasem dręczy człowieka latami i spać się nie da, jednej złotówki braknie i chleba nie kupisz. Jedno zdjęcie fotograf wybiera, a zrobić ich musi setki, ale to właśnie na tym jednym twarz wygląda zjawiskowo. Jeden worek foliowy się wyrzuci i to już jest o jeden za dużo dla środowiskowego przetrawienia. Jeden tylko kieliszek czasem człowiek może wychyli i jest dramat.
Jeden.
Jedna rozmowa może rozwiąże wiele, a jedna kłótnia zamknie drzwi bezpowrotnie. Jedna kawa ciśnienie podniesie, a jeden nudny film uśpi człowieka w chwilę. Jedna książkę się czasem przeczyta i już świat się inaczej widzi. Jeden człowiek czasem inspiruje i się za nim idzie. 
Jeden.
Z powodu jednego gwoździa koń stracił podkowę. Z powodu braku podkowy jeździec stracił konia. Z powodu braku konia jeździec nie dostarczył wiadomości. Z tego powodu wróg zwyciężył.
Jeden to dużo.
Życie jedno.

Sylwia.