środa, 27 maja 2015

TAKI DZIEŃ...

...taki jak wczoraj...cudowny, miły, pełen uścisków, ukochań, słodkości i życzeń - Dzień Mamy:) Mój syn obdarował mnie cudownym, własnoręcznie wykonanym naszyjnikiem z papierowych kwiatów i nawet mi zademonstrował, jak mam go zakładać. Jest BOSKI!!!!! I tak mi się wczoraj miło zrobiło w tym przedszkolu i wzruszająco, starzeję się chyba:) I tak sobie przy okazji zrobiłam mały bilans z bycia mamą...jaką jestem, taką swoistą analizę SWOT z "matkości" i macierzyństwa. I nieraz to wszystko okazuje się nie takie proste, ale mimo tego to doskonałe doświadczenie, nieporównywalne z niczym innym. Piotrek bezwzględnie jest naszym całym światem, całe 100cm naszego najważniejszego człowieka:):):):):):)
 
 
Gdyby splot wydarzeń był inny niż kilka lat temu, Piotrek nie byłby dzisiaj sam. Niestety, współczesna medycyna nie radzi sobie jeszcze ze wszystkim, a lekarzom daleko do rangi bogów decydujących o czyimś życiu. I w takie dni jak Dzień Matki wspomnienia same cisną się przed oczy. Dziś Piotruś miałby dwie, starsze o dwa lata siostry-bliźniaczki, Polę i Nelę. Ale potoczyło się inaczej, naszej ciąży nie udało się uratować, a dziewczynki były zbyt małe by móc funkcjonować samodzielnie. Tym bardziej Piotrek jest dla nas skarbem wielkości, o której inni nie mają pojęcia. I dzięki niemu wciąż się uśmiechamy, cieszymy, choć przecież nasze rodzicielskie doświadczenia sprawiły, że nosimy w sobie ogromny smutek. Podnieśliśmy się jednak i dziś cieszymy się z każdej drobnostki, cieszymy się z siebie i to daje nam mega siłę. Potrafimy się doceniać, i to tak naprawdę. Dziś mogę się dzielić tymi doświadczeniami, pokazywać, że wiele można dźwignąć, choć nie jest to łatwe, ale wciąż możliwe. Może to komuś doda trochę otuchy?


 
 
W takie dni jak wczoraj myślę też o swojej mamie...że jak by to było cudownie, gdyby tu wciąż była, i jak by się cieszyła z kwiatów, które mogłabym jej wręczyć wraz z życzeniami. Ale jest inaczej...a tyle wciąż przecież można by powiedzieć, tyle jeszcze się nagadać, naśmiać, naplanować i nawet posprzeczać. Tyle można by jeszcze zrobić wspólnych zdjęć, wykonać telefonów, tyle nakupić kwiatów i tyle zjeść wspólnych obiadów. Ale jest inaczej. Tyle bym mogła jej jeszcze naopowiadać i o Piotrku pogadać, i o pracy, i marzeniach, i troskach, i radościach. Tyle by można jeszcze obejrzeć wiadomości, seriali, tyle się naprzytulać i powiedzieć, że jest dla mnie taka ważna, że zawsze była prawdziwym oparciem, że była mamą i tatą, bo tak się potoczyło jej życie osobiste. Wszystkiego byłoby TYLE, TYLE TYLE... Ale jest inaczej. I tyle bym jej dziś dała kwiatów, prawdziwy bukiet ze wszystkich kwiatów całego świata, a to wciąż i tak byłoby za mało by się odwdzięczyć, za to jaką Ona była mamą. I to taki dla mnie zawsze paradoks, gdy myślę o niej i o sobie, jako mamie. I tak mi żal, że nie ma już tej ciągłości w byciu mamą, że nie możemy się podzielić matczynymi doświadczeniami... A i myślę, czy byłaby ze mnie dumna tak, jak ja z niej zawsze byłam...
Widzicie, ile można zrobić, gdy człowiek jest obok nas i wciąż wśród nas. Nie można tego zmarnować:) Zatem radzę sie teraz uśmiechnąć, ucieszyć, docenić wiele z tego, co i kto jest dookoła. Takie to moje dzisiejsze rozważania, dzień po święcie wszystkich mam. Wszystkiego naj mamuśki!!! A na koniec nasz sezon rowerowy rozpoczęty, młode pokolenie rowerowców rusza pedałować w świat:)
 
 
 
Przesyłam buziaczki wiosenno-rowerowe:)
Wasza Zylwijka