czwartek, 23 maja 2013

POLUBIĆ maj...

W zasadzie nie lubię miesiąca maja. W zasadzie. Wszystko zaczyna buchać życiem, radością, kociaki idą na swoje kocie randki, psy nie dają spać z miłości do wybranki, a mimo tego maj nie ma dla mnie jakichś pokładów radochy i ogólnego wariactwa. Oczywiście cudownie jest oglądać, jak wszystko budzi się do życia, słuchać szalonych świergotów ptaków wokół domu, ale dla mnie zawsze maj to taki refleksjo-miesiąc, taki na maksa wypełniony wspomnieniami i rozmyślaniami. Kręcę się po ogrodzie i dumam ile wlezie...nad wszystkim.






















A powiem Wam, że u nas już po porządnej burzy. Ech, okres letnich burz to dla mnie prawdziwa udręka. Pękam przed burzami jak dziecko. Wtedy najchętniej gdzieś bym się zaszyła albo uciekała do sąsiadów, których dom dumnie stoi otulony piorunochronem:), czego nasz może mu pozazdrościć. I tak trwam sezon w sezon w strachu przed piorunami. Liczę teraz, że lato będzie spokojne, a wahania ciśnień czy czego tam nie będą na tyle rozszalałe, i że burz nie będzie:) Da się tak załatwić Pani Pogodo?


























Za to widoki za ogrodem już wprawiają mnie w prawdziwy zachwyt. Słońce wyprawia kolorowe harce, wariuje z chmurami i daje to przepiękny efekt. Zawsze lubiłam fotografować naturę. Myślę, że to super-wdzięczny model:) Dodatkowo można pobawić się ustawieniami aparatu i wtedy to już naprawdę wychodzi sztuka:) Piękny efekt daje robienie zdjęć na przekór ogólnie przyjętym zasadom. I tak np. fotografujemy pod słońce, zmieniamy ustawienia przysłony, czas otwarcia migawki, szukamy ciekawej perspektywy. Leżeć, siadać, fotografować od dołu, z góry, wydłużać lub skracać perspektywę i już ma się 'coś innego', takie swoje 'widzenie' świata. Proponuję próbować, robić wiele ujęć i wybierać najbardziej oryginalne.Nigdy nie używam 'polepszaczy', nie wykorzystuję komputera do drastycznych zmian. Moje zdjęcia są takie, jaki wychwyciłam moment w chwili fotografowania::)

 Cieszę się, że wielu z Was podchwytuje ogrodowego bakcyla:) Jestem dumna z początkujących ogrodników i ogrodniczek:) Cieszy posadzona wierzba co? Jak mawiał mój dziadek: Posadzisz, będzie rosło, nie posadzisz - nie będzie. A jak sadzicie to potem jest efekt, czyż nie tak właśnie jest Aniu? Wymiana roślinami to też fajna zabawa, może pomyślę o jakiejś blogowej akcji wymiany roślin, sadzonek, nasion czy czymś podobnym:) Może wspólnymi silami stworzymy niejeden niesamowity ogród i ktoś się uśmiechnie na widok kwitnących cudeniek:) Może ktoś, kto czasem marudzi polubi maj i ja wraz z nim:)
Pozdrawiam Was moi 'czytacze' i do następnego spostowania:)
Ahoj ogrodnicy i fotografowie:)
Wasza majowa Zetka:)

















niedziela, 12 maja 2013

NA przeciw SZARZYŹNIE...


 Na przeciw widokom za oknami dziś kolorowy, ogrodowy post. Nie nacieszyliśmy się wiosenną pogodą a tu bach!!! leje jak z cebra cały weekend. Siedzimy w domu, kręcimy się z kąta w kąt a...trawa rośnie z tempie zastraszającym. Oj będzie kosiarka piszczeć z przemęczenia:) 



W zeszłym tygodniu udało nam się złapać trochę słońca, a i sezon rowerowy cala nasza trójka uważa za otwarty. Od znajomej odkupiliśmy fotelik rowerowy dla Pitka, do tego mamy kask (w ryby hehehe) i siuuuuu.... jedziemy. Pitek zadowolony, on tam lubi wszelkie nowości, więc można aktywnie i wesoło spędzić czas z maluchem, do czego i Was zachęcam. Ja jeżdżę na starej, holenderskiej damce i jest ...boska:) prawdziwa Dama, znaleziona w jednym z pobliskich komisów rowerowych. Te dzisiejsze, robione na wzór rowerów holenderskich też są piękne, ale niestety straszliwie drogie no i brak im tego czegoś - historii kiedyś wożonych pasażerów:) Wraz z nadejściem ciepła kochany Przemko zrobił mały lifting mojej damce i jest!!!! Zawsze gotowa i napompowana :):):):) i jej dwie przerzutki także w formie:).



 Wciąż pracujemy pełną parą w naszym ogrodzie. Przemko czuwa nad warzywnikiem, ja nad resztą. Padam wieczorem na twarz, ale dumni jesteśmy, że udaje nam się to wszystko jakoś ogarnąć. Na zdjęciu widać Przemkową, urzędniczą precyzję - wszystko podpisane:) Ja wciąż buszuję po centrach, szkółkach i sklepikach ogrodniczych i zawsze coś zatargam do domu. Do tego wymiany z zapalonymi ogrodniczkami "roślinka za roślinkę". Dziwię się czasem, że nasz mały, naprawdę tyci samochód potrafi przewieźć nas plus np. drzewo solidnej już wysokości. Jak to się dzieje? Nie pytajcie:) Wciąż dosadzam cebulowe: mieczyki, dalie, tulipany (najwyżej wyjdą dopiero w przyszłym sezonie), lilie itp. Co mi tam wpadnie w oko gdzieś przy okazji zakupów to ja CHAPS i już mam:) Nie wspominając wielkiej, długo planowanej, czteroosobowej wyprawy po drzewka ozdobne z ekipą znaną mi z pracy i do tego przyczepka, zmienność osobnicza gatunków, przemiły starszy pan-znawca roślin wszelakich, zgubiony telefon i gorąc na tyłach samochodu:) Pozdrawiam kochani, byle częściej:)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

 W tym sezonie nasz ogród czeka na duże prace. Musimy poprawić staw (ach te pękające folie), jesienne przesadzanie azalii (marzną bidulki na tyłach ogrodu), drewno do pocięcia i poukładania, do tego wiatrołap, który naprawdę juz musimy mieć. Zimą mamy zasypane śniegiem pod drzwi, latem po intensywnych opadach woda wcina się do domu nie wiadomo jak i którędy:) I tak rok w rok. Przemko wszystko policzył, zaprojektował, zaplanował, rozrysował i jakoś nasz wiatrołap podobno się już wycina:) Będzie taki w klimatach wiejskich, oczywiście, a na nim wiszące donice z kwiatami, w środku kolorowe kalosze na wypadek deszczu i jeszcze go nie ma, a już mi się podoba:)
Nasz Piotrulek czeka dumnie na ...piasek do piaskownicy. Juz jakiś czas temu zakupiliśmy mu ową, a tu piasek trudno dostać. Albo się nie nadaje, bo jakiś gruby, albo budowlany i tak siedzi bidny i czeka. Zobaczcie sami:

























Może ktoś z Was wie, gdzie można w naszych okolicach kupić dobry piasek do piaskownic? Dajcie znać, jakby co.
Na koniec ogłaszam jeszcze, że 15tego czerwca (sobota), w szkole w Roszkowicach odbędą się warsztaty techniki Powertex. To tworzenie rzeźb i różnych innych form za pomocą utwardzania tkanin. Można zdziałać cuda. Koszt 5 godzinnych zajęć to 142zl. Jeśli mielibyście ochotę, dajcie mi znać.
Tymczasem kończę, słońce jakby się chce przedrzeć więc wystawiamy rowerki i w podróż, kochani, w podróż...
Wasza Zylwijka, ogrodowo zakręcona:)

środa, 1 maja 2013

A bez TYTUŁU dzisiaj...

Jesteśmy całkowicie zakopani w ... ogrodzie:) Pochłonął nas maksymalnie i każdą wolną chwilę spędzamy na porządkach, aranżacjach i innych naszych ogrodowych widzimisiach. Wciąż dosadzam cebulowe, taras już ukwiecony w bratkach, dalie siedzą w donicach i czekają żeby wychylić łebki. Ech, będzie kolorowo i pachnąco:) Już oczy nacieszyliśmy krokusami, hiacyntami, sasankami i całą ferią wiosennych uciech kwiatowych.



Dzisiaj słynny dzień pracy i my co roku świętujemy go tak samo - harujemy jak woły żeby postawić trochę dom na nogi, ogarnąć ogród a dookoła wyją kosiarki i trawniki przechodzą swoje pierwsze w sezonie koszenie.  Kochani, rok w rok tak samo!!! I choć pogoda niezbyt dopisuje tę majówkę rozpoczęliśmy dokładnie tak samo. Nasza mega wysłużona kosiara do prac wszelakich przeszła pozytywnie przegląd męża ale do pracy jeszcze nie ruszyła:( I jutro też ma padać niestety, zarośniemy trawą po pachy.



Ostatni czas mam mocno zabiegany, W szkole trwały egzaminy, więc białe koszule byly w zeszłym tygodniu moim strojem głównym, nie wspominając o stosownych butach i spódnicach. Nie jestem fanką takich wdzianek, ale mus to mus. Potem weekend weselno-chrzcinowy, powrót w poniedziałek, potem kilka spraw do załatwienia i tak w kółko. Czy można jakoś rozciągnąć dobę? Dzisiaj też huczało w domu od prac różnistych, przez mycie okien (liczba sztuk umytych: 8) skończywszy na uszyciu zasłonki do pokoju Piotrka. Ale oto jestem, bloguję (choć jakby rzadziej ostatnio), przygotowuję kolejną partię materiału do Klubiku Zwariowanych Anglistów więc za małą chwilę podzielę się nowościami dla zainteresowanych. 



Tymczasem kończę, dziękuję za wszystkie mejle i komentarze. Do zobaczenia wkrótce. Pozdrawiam was ciepło, wiosennie i majówkowo.
Z.