środa, 18 lutego 2015

Co nas (nie)CIESZY...


Nigdy nie miałam kłopotów ze szczerym kibicowaniem komuś. Nigdy. Autentycznie cieszy mnie czyjś sukces i to bardzo. Mam wokół siebie ludzi, za których naprawdę trzymam kciuki i gdy tylko dotyka ich promyk szczęścia, poczucie spełnienia, radocha po pachy - cieszy mnie to jak jasna cholera:) I tak się składa, że to często nawet do mnie wraca, mogę potem liczyć także na czyjeś zaciśnięte w mojej sprawie kciuki. A są jeszcze ludzie, na których można, bezdyskusyjnie, liczyć w KAŻDEJ sytuacji. Nadal zdumiewa mnie to, że jednak ogólnie patrząc ludzie się dzisiaj coraz mniej wspierają, a już nie daj Boże żeby się komuś (po)wiodło... Zaraz coś wyszukują, a jak już się noga lekko potknie to wtedy dopiero jest satysfakcja!!! Znacie takie osobniki? Są w Waszych środowiskach, sąsiedztwach, miejscach pracy? Nie mogę pojąć tego zjawiska, mimo, że ten temat już tysiąckrotnie przemyślałam, przedyskutowałam i przetrawiłam godzinami... Ja podziwiam jak ktoś swoją ciężką pracą, sumiennością, energią, zapałem i ogromną wytrwałością dochodzi do sukcesu, otwierają sie przed nim nowe możliwości - a jeszcze jak ta osoba zachowuje swoją skromność, to już mnie całkiem tacy ludzie ujmują.
 
 
Szkoda, że inni wciąż doszukują się zawsze drugiego dna, wzbudzają i podjudzają do podejrzliwości. Często się zastanawiam, czy to jest taka nasza cecha narodowa, czy już może ogólnoświatowa. Hmm? Co myślicie? Często się spotykacie z czymś takim? Żeby komuś przypadkiem nie żyło się lepiej, albo łatwiej?
Mam (od lat) jeden ulubiony blog, taki, który zachęcił mnie samą do wejścia w świat blogosfery, ciekawy, z mnóstwem inspiracji, mój osobisty NUMBER ONE!!! Autorka bierze udział w plebiscycie na Blog Roku i sumiennie na to pracowała od 6-ciu lat. Wiem, bo na bieżąco śledzę jej rozwój. Widać, jak na dłoni, jakie zrobiła postępy w fotografii, jak rozwija firmę, jej prace spotyka się w słynnych czasopismach wnętrzarskich, naprawdę godne uwagi, jeśli ktoś interesuje się w/w dziedzinami. A zaczynała blogować jako świeżo upieczona mama umieszczająca wpisy o codziennym, bardzo normalnym życiu. Sukces przychodzi z czasem. Pod postami ma setki komentarzy, często bardzo pochlebnych, ale ZAWSZE znajdzie się ktoś, komu nic się nie podoba, neguje, szpicluje, obraża, skrytykuje do granic możliwości...Najcwańsi są ANONIMOWI!!!
 
 
Chciałam stanowczo zaznaczyć, że się nie godzę na takie zjawisko. Zawsze myślę o tym, po co w takim razie ktoś odwiedza dane miejsce w sieci (bo nie chodzi tu tylko o blogi, ale i portale społecznościowe, osobiste strony www itp.) jeśli wszystko, co zaprezentowane jest nie tak?! Lepiej dać sobie spokój lub może warto by było jednak wykrzesać z siebie choć trochę pozytywnych wibracji? Byłoby miło, a świat przestałby być taki zgryźliwy. Warto zacząć od siebie i zmienić przede wszystkim SWOJE nastawienie. Ogłaszam wielką próbę, chociaż przez tydzień, powstrzymania się od negowania wszystkiego i wszystkich dookoła! Wysyłamy pozytywne fluidy w eter!!!! Zaboczycie, że do Was wrócą, nie mam co do tego żadnych wątpliwości:):):) A żeby było milej w dzisiejszym poście umieszczam trochę foto-wiosny, na którą już tak bardzo czekam:)
Moc uścisków,
Wasza Zylwijka
 
 
 
 
 
 
 
 
 







niedziela, 8 lutego 2015

NIEDZIELNE myśli z zaśnieżonego ogrodu:)


 Czasem trzeba wziąć się z życiem za tzw. bary. Robię to co jakiś czas, bo splot zdarzeń czasem stawia nas do pionu i to tak pionowego, że bardziej się nie da. I nic nie można poradzić, nie wywiniemy się, nie ma mowy. I wtedy biorę się z życiem za łeb i siłuję ile wlezie. Czasem. Potem wszystko wraca na swoje tory, czas znów biegnie swoim rytmem, odzyskuję spokój. Czasem spotykają nas takie doświadczenia, których nie życzylibyśmy nawet osobom nam niesprzyjającym. Wszystko jest po coś. Czas nam biegnie z zimowym nastroju, choć niektórzy wypatrują uparcie wiosny. Dajmy jej czas, jesteśmy w połowie śnieżnego sezonu, ze wszystkim zdążymy, z ogrodem, z kwiatami, dekoracjami i wiosennymi porządkami. Póki co obrazy za oknem jak na powyższym zdjęciu, ale ja już planuję co tam podziałam w ogrodzie jak już będzie cieplej, nadrabiam książkowe zaległości, popycham życie i pracę do przodu. Dziś znowu przepiękne słońce, wraca dawna energia, chęć zmian, plany, przyszłość...





Ferie mamy za sobą, Pitek się wyferiował za wszystkie czasy bo walczył wciąż z katarem lub kaszlem, toteż siedzi w domu od miesiąca. A Wy jak spędziliście/spędzacie lutowy czas? Narty i deski? Domowe snucie się w kapciach z pyszną malinową herbatą? Szaleństwa w ciepłych krajach? Piszcie w komentarzach, chętnie popodróżuję z Wami w ciekawe miejsca. My zwiedziliśmy niedawno otwarte Afrykarium przy wrocławskim zoo, frajda niesamowita, świetnie się bawiliśmy, zwierzęta z całego świata i REKINY!!!!


Teraz, gdy już praca zawodowa ruszyła pełną parą, korzystamy z weekendu całą rodzinką, to mój ulubiony czas. Człowiek wie, gdzie ma swoje miejsce i jakie osoby są najważniejsze. Nic bez nich. Przemko zrobił cudowną garderobę, pokażę w kolejnym poście. Kosze, wieszaki, schowki i półki, półki, półki.Wszystko jeździ, wysuwa się i chowa, można wieszać, składać, segregować. Love it. Jestem zachwycona i garderobo-uporządkowana. Przy okazji pozbyłam się paru rzeczy, których nie używam od dłuższego czasu, albo za małe czy za duże (tak, za duże też miałam) Lubię pozbywać się niepotrzebnych rzeczy, to jakby złapać oddech, moja przestrzeń się powiększa, jakby pozbyć się tego, co sprawia, że jest przepych. Średnio dwa razy do roku robię przegląd garderoby. Zawsze czegoś się pozbywam. Oddaję do pobliskiej instytucji, a ona rozdziela innym według potrzeb. Ja za to, ze swoją kobiecą próżnością, mam miejsce na gromadzenie nowo wynalezionych  ubrań i dodatków. Czeka mnie jeszcze przegląd czasopism (mnóstwo!). A propos prasy to ukazało się na rynku nowe wydawnictwo ogrodnicze „Gardener’s World” Edycja Polska. To licencjonowane polskie wydanie trzymające się wydania angielskiego, ale dostosowane do polskich warunków klimatycznych. Niewiarygodna ilość informacji, piękne zdjęcia i porady najsłynniejszych angielskich ogrodników, których znam między innymi z programu „Love your garden”, „Gardener’s World” itp. Dwumiesięcznik z kalendarzem na cały rok, co robić, czego nie, polecam nie tylko osobom mocno ogrodowo-zaangażowanym, ale i tym, co mają swoje mini ogródki na balkonach i bawią się troszkę roślinami. Spory kawał magazynu do studiowania.




Ja się w tym sezonie nastawiam na uprawę w pojemnikach. WSZYSTKO można hodować w donicach. Zadonicuję taras, wejście do domu i całą resztę, o! Póki co, mam przed sobą jednak widok zaśnieżonego ogrodu, a w uszach dźwięki wiejącego coraz bardziej wiatru. U was też tak dmie?
Na koniec polecam książkę na, długie jeszcze wieczory. Obracam się ostatnio w temacie neurodydaktyki, mózgu, wpływu czynników na nasze uczenie się, talentów i ogólnie pojętego rozwoju. Jestem pod wrażeniem książki „Wszystkie dzieci są zdolne”, otrzymanej na jednym ze szkoleń. Zupełnie inaczej patrzę teraz na człowieka i człowieczka. Zajrzyjcie do niej, kto blisko to mogę pożyczyć. Tymczasem kończę, pozdrawiam Was ciepło. A gdy ciężko…bierzmy się czasem z życiem za bary...potem już tylko do przodu:) Miłej niedzieli, postaram się nadawać częściej:)
Wasza Zylwijka