niedziela, 21 lipca 2013

Wieczorne MYŚLI O książce...


Naprawdę lubię czytać. Obojętnie: książka, czasopismo, witryna sieci internetowej. Lubię. Miewam tzw. fazy na coś konkretnego. Czasem nie czytam wcale przez dłuższy czas. Pomijam oczywiście czytadła, których wymaga moja praca zawodowa, mówię o czytaniu dla przyjemności. I tak przebrnęłam już sporą ilość pamiętników, potem powieści obyczajowe, później coś tam jeszcze po drodze. Teraz biografie - no nie wiem, ale zachwycam się. Jakaś prawda z tego wszystkiego wychodzi, nic tam zmyślonego. Tak było - takimi byli, tak ich opisano. Kilka dni temu natrafiłam w jednym z Biedronkowych sklepów na biografię Violetty Villas za, bagatela, 9.99zl (dział: tania książka). Nigdy nie lubiłam tej kobiety. Śmieszna dla mnie postać, niby gwiazda z jakimś wybujałym o sobie mniemaniu, dziwna do granic możliwości. Kupiłam. Nie mogę się oderwać. To niesamowita opowieść o przedziwnej kobiecie, niemożliwej do psychologicznego sportretowania, zakłamanej tak, że świat nie widział. Gorąco polecam na wolną chwilę, ale ostrzegam, że wciąga:) Wszystkim, którzy za nią nie przepadali bo to pozwoli zrozumieć dlaczego niektórym nie udało się jej nigdy polubić i tym, którzy ją uwielbiali, bo lektura być może sprawi, że jej obraz nie będzie już taki słodki i cudowny, jak się może wydawać.
A czy Wy poczytujecie coś godnego polecenia? Jak Wasze urlopy, wojaże i ogólne nicnierobienie? My póki co delektujemy się słońcem w ogrodzie, jemy, czytamy, pracujemy, podjadamy słodkości na dworze, a wieczorami odpalamy anty-komarowe świece i siedzimy przed domem, póki nocny chłód nas nie dotknie. W przecudowny sposób zaczynają cykać świerszcze, nawet teraz gdzieś mi tu w pobliżu koncertuje i słychać go porządnie, mimo, że jestem w domu, i tylko okno uchylone. Zawsze w taki czas wracam gdzieś myślą do szczenięcych lat, do zapachów, smaków, głosów babcinego domu, do czasu, kiedy nic nie było ważne, a wszystko łatwe. Też tak czasem macie?
Nasz Pitek też rozkoszuje się pogodą, w domu nie chce siedzieć za nic na świecie, a że już sam otwiera wejściowe drzwi (wzrost odpowiedni) to możecie sobie wyobrazić jak czasem zasuwam za nim, ile sil w nogach - boso, nie boso - lecę jak w Wielkiej Pardubickiej:) Jak to mawia moja Ania - kroczki mi idą:) No i łapię brzdąca tuż przed bramą na ulicę!!! Uff! Potem silą do domu, płacz, puzzle czy coś tam, co jest pod ręką i jest dobrze:) - do czasu kolejnego otwarcia drzwi, gdy mama nie patrzy:)
Informuję, że będzie u nas za chwilę REMONTOWNIA:) Drobne zmiany szykuję dla naszego przedpokoju. Naprawdę potrzeba już małego pogłaskania ścian, bo poorane wózkiem, porysowane przez pokolenie najmłodszych artystów kredkowych (Pitek), podziurawione od nieudanych prób powieszenia ramek ze zdjęciami itp. A i kolor jakoś się opatrzył. Na odnowienie czeka w garażu kilka drobiazgów. Póki co, zrobiłam wieszak na ściereczki (do kuchni ale!), Piotruś ma stoliczek pod lampkę przy łóżku i ciągle coś ścieram, maluję, ucinam i tak w kółko. Na swoje drugie życie czeka maszyna Singer (stolik do przedpokoju), wieszak na płaszcze, lustro itd. I wszystko białe z tzw. przecierką lub w shabby chic. A bazowy kolor to będzie KLASYCZNY SZARY, już farba jest. Zatem szykujmy pędzle w dłoń, tralalalala:) Ktoś się dołączy do remontowiczów?:) A i maszynę u mnie ostatnio częściej słychać:) Kuchnia dostała nowe ściereczki, obrusiki, podkładki:) I jest kwieciście, jak to na lato przystało:)

I tym kwiecisto-letnim akcentem mówię 'do zobaczenia'. Świerszcze cykają jak zwariowane, że też im struny nie popękają:):):) Przesyłam pozdrowienia i do następnego, poremontowego spostowania.
Wasza malarka przedpokojowa:)

7 komentarzy:

  1. Ja właśnie przebrnąłem przez "Niedokończone Opowieści" Tolkiena dorwane również za astronomiczną sumę 9.99 w Żabce :) Dla fanów w sam raz na letnie popołudnia i wieczory,

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam 500 książek na raz. Nie dlatego, że lubię, ale zwykle gdy coś zaczynam, to nagle wpada co innego do recenzji, albo jakiegoś pilnego czytania. I tak mam:
    Romek Pawlak: Przeskoczyć przez ogień (bo będę autora wywiadować),
    Bruno Bettelheim: Cudowne i pożyteczne (bo mam o tym prelekcję za 3 dni),
    Melissa de la Cruz: Błękitnokrwiści (recenzja w dalszej lub bliższej przyszłości),
    Jo Nesbo: Człowiek nietoperz (przesłuchałam Karaluchy i chcę zobaczyć, jak to się zaczęło, a uważam, że świetnie pisze kryminały),
    Grimm: potęga dwóch braci (bo fajne) :)
    Jutro do pracy, ale może chociaż na basen wyskoczę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak czasem mam ale niestety potem nie kończę żadnej więc postanowilam: jedna książka skończona = można sięgnąć po kolejną:) I tak trwam w tym zalożeniu, ale kusi, kusi kilka książek jednocześnie hehehe:) Pozdrawiam:) Kinga?

      Usuń
    2. Busted :)
      Nawet wszystkie kończę, wcześniej lub później. Własnie wstałam o 6, żeby czytać Bettelheima. Odznakę mi przyznać, może być ze złotka :)

      Usuń
  3. Polecam Zaskoczony radoscia Lewisa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzieś jakby slyszalam ten tytul... Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń