środa, 10 lipca 2013

WRAŻENIA z Lata Kwiatów...

Tak, dziś już wspomnienia, a dopiero zapowiadałam ten wyjazd i myślałam o roślinnych i ogrodowych szaleństwach. A i poszaleć można było naprawdę. Choć cala impreza trwa 3 dni, my zawsze jedziemy w sobotę, to w zasadzie główny dzień całego Lata Kwiatów. Wystawców multum, kto co tam chce to wynajdzie. Od kolorów, kształtów, zapachów dosłownie kręci się w głowie:):) Ryneczek Otmuchowa, zamek, dziedzińce zamkowe, uliczki dojazdowe do rynku kipią wszelakimi dobrociami, tak kulinarnymi, jak i różnistościami z wikliny, drewna, szkła, ozdób dekorowanych techniką decoupage'u, porcelaną, ceramiką, obrazami, ciekawymi alkoholami domowej roboty, ozdobami z filcu, ręcznie robioną biżuterią, kamieniami szlachetnymi, świecami odjechanymi tak, że coś - no co cię tylko chce... Wokół rozbrzmiewa muzyka i generalnie jest wesoło, wszyscy uśmiechnięci, jest fajnie. Kto nie był zachęcam w następnym roku. Już słyszałam, że miasto szykuje niespodzianki, zapowiada imprezę w innym terminie, myślą o dodatkowych atrakcjach. Oczywiście taka impreza nie jest wolna od lekko jarmarkowego zabarwienia, czyli jedzenia typu fast, kolorowych zabawek wiadomego pochodzenia, ale myślę, że całość i tak ma swój zapracowany przez 41 lat klimacik.


Zawsze zaczynamy zwiedzanie od samego zamku i wtedy ZERO zakupów. Nic, żeby nie nosić drzew i latać z nimi po salach:). W zamkowych 'komnatach' odbywają się wystawy bukietów z kwiatów ciętych, ekspozycje z biżuterią najwyższej klasy (bransoletka - jak dla mnie nie aż taka szałowa - ok.2500 pln! - no i dotykać nie wolno absolutnie:)), wystawy obrazów z haftem, koronkami itp. Ciekawość wzbudzała suknia zrobiona z liści bluszczu i płatków, chyba róż.
Poza tym bukiety takie, że przechodzi to wszystkie oczekiwania. Kompozycje raczej duże, ale naprawdę świetne połączenia kwiatów z różnymi innymi materiałami i dodatkami, wodą itp. 



Dodatkowo na zamku wystawy drzewek typu bonsai, porcelany min. z Bolesławca i słynnego Ćmielowa - piękne filiżanki i imbryki do herbaty, gliniane naczynia, począwszy od mis, poprzez dzbany, donice itd. wszystko ręcznie malowane. Rzeźby drewniane także, choć jakby mniej w tym roku w porównaniu do poprzednich lat.


U nas tez nie obeszło się bez zakupów, zawsze coś tam ze sobą przywieziemy, nie da się po prosu czegoś nie kupić. I pierwsze w oko drzewko, jakie nam wpadło to Katalpa:) Cudownie kuliste...ale wysokie. No i tak się Przemkowi dostało do noszenia:) Potem już były niższe okazy ale cięższe. Daliśmy radę jak nikt. A i mieliśmy okazję spróbowac prawdziwego cydru:) To napój alkoholowy na bazie jabłek. Powiem Wam, że pyszne to, lekko gazowane, coś jakby wino musujące, czy coś ten deseń. Próbowaliście kiedyś? U nas to wciąż malo znane - tak mówi Pan sprzedający - znawca tematu:) W każdym bądź razie polecam, takie babskie, w sam raz na letnie wieczory przy tarasowych rozmowach. Taaaddddaaaammmm!!! Oto my:)

I tak to z tym drzewem było:) Oczywiście wcisnęliśmy je potem bestialsko do nagrzanego auta, ale przetrwało i świetnie przed domem daje sobie radę:) To samo iglaki-kuleczki i berberysy miniaturowe. Dodatkowo jeden z naszych klonów otrzymał wiklinową mega-kulę a oczko damę z parasolką, ale o tym już następnym razem. Wszystko pokażę, może ktoś się zainspiruje. Spokojnej nocki kochani nocni podczytywacze. Udanego bezburzowego dnia jutro. Pozdrawiam letnio.
Wasza Letnio-Kwiatowa Zetka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz