niedziela, 10 lutego 2019

Sylwia, sprzedaj te narty!

Pojechaliśmy. W miejsce piękne, przyjazne dzieciom, rodzinom, dobrze jeżdżącym i tym, co pierwsze kroki na nartach stawiają. Od lat  conajmniej ośmiu moje narty przeleżały na specjalnej półce w garażu, moja myśl nawet się koło nich nie zakręciła. Słabo. Ostatnie sezony jakoś tak wszędzie, ale bez nart, trochę sanki i inne zimowe akcesoria bo dziecko małe. Właściwie myślałam: Sylwia, sprzedaj te narty. Buty odstały swoje w garderobie, a gogle całe popalcowane bo syn dorwał do zabawy. No tak było. Nikt nas też jakoś specjalnie nie zachęcał, żeby to się może gdzieś ruszyć, jedni znajomi przestali jeździć, a drudzy jeszcze nie zaczęli. I takie zawieszenie nartowe, można by rzec. Dziwne, że człowiek tak jakoś czasem siądzie i siedzi, opadnie - cieleśnie, mentalnie, duchowo.





I pojechaliśmy. Czasem człowiek myśli, że wie, że umie, jest przekonany, że jakoś przecież będzie. Jak dobrze jest się sobą samym rozczarować. Dużo o tym myślę w ostatnich dniach. Potem jest już tylko radość jak się zrobi ten pierwszy krok, pokona się siebie, chociaż najpierw nieco boli, duchowo też. Cieszę się jak dziecko bo może coś pękło, tego wiatru mi chyba brakowało, takiego dmuchnięcia w skrzydła, choć to pewnie kroczek jeden z wielu, ale też i może nie tylko o te narty chodzi... Myślałam, że zapnę te narty i szuuuuu...pojadę, jeździliśmy przecież w wielu miejscach, a tak mnie jakiś strach obleciał, paraliż - straszne to jest uczucie. Własna, wymyślona niemoc, która człowieka zablokuje. Ale się udało. A mówiłam: Sylwia, sprzedaj te narty. Buzia mi się śmieje od kilku dni. Moi mężczyźni też bombowi:):):):):):) Pomykał większy pięknie, nartka w nartkę. Mniejszy dzielnie zniósł bóle po narciarskich butach. Jest moc w Mączkach:)









Te kilka dni to świetny, bardzo dobry dla mnie czas. Cieszę, się bo mogłam się też postawić w roli ucznia na chwilę. Na codzień to ja organizuję, kieruję grupami, biorę odpowiedzialność za każdy lekcyjny krok, a tu taki odwrót. Dobrze jest poczuć to znów, ten krok za krokiem, to jak się nabiera pewności, dochodzi się do czegoś cierpliwie i powoli, również w nauce języka. Tu jest tak samo. Bardzo, bardzo odpoczęłam, myśli mi się rozjaśniły i z tymże pozytywnym nastawieniem wracam od jutra do pracy po zimowej przerwie. A za wyjazd mega mocno dziękujemy!!!

Ja i moje chłopaki.

EPILOG: Nie ma mowy o sprzedaniu nart, także kto na to liczył to się rozczaruje. Nartki dostaną nowy pokrowiec, a buty inne kupię, bo mnie prawy kłuje jakoś, że wytrzymać się w nim nie da. I co? I do następnego sezonu, choć ta zima się jeszcze przecież nie skończyła...:):):)

Z niezwykle zadowoloną miną pozdrawia Was
Zylwijka

8 komentarzy:

  1. Przepiękny post z fajnym przesłaniem. :) Cieszę się, że wypoczęłaś, rozjaśniły się myśli. Zresztą spójrzmy tylko na te radosne twarze. :))) Wspaniałe widoki, niech narty jeszcze długo służą i dają tak wielką radość. Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani..... kupi Pani buty? Kiedy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super wyjazd. Przepiękne zdjecia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wyjazd mega:) Dziękuję bardzo za komplement o zdjęciach. Też je bardzo lubię.

      Usuń