Od zawsze fascynuje mnie fakt, że
ludzie żyją różnie. Każdy swoim torem, żyje na swój sposób, inaczej myśli,
czuje, doświadcza. Jestem absolutnie poruszona ludźmi, którzy często wbrew
wielu idą swoją drogą. Buntują się czasem, idą pod prąd, mają gdzieś co ktoś o
nich myśli. Są mega pozytywni. Kocham ludzi, którzy są dla mnie intelektualnym
wyzwaniem. Ja mam wtedy takie wrażenie, że każde spotkanie z nimi to krok do
przodu. Mój krok. Podświadomie gdzieś ich szukam. Znajduję. W ogóle coraz częściej
mam przekonanie, że jednak podstawą wszystkiego jest człowiek i to tam należy
doszukiwać się wypadkowej wszystkiego. Jest firma – ale to za nią stoi
człowiek, jego doświadczenia, droga do tego, że jest teraz może i prezesem.
Jest artysta – jego droga jest inna, ale coś za tym stoi, że jest on akurat
taki. Za wielkimi wynalazkami, odkryciami, dziełami sztuki w literaturze i
gdziekolwiek indziej stoi człowiek, jego wybory, drogi, doświadczenia, emocje i
jego życiowy wózek. Absolutnie jest to miażdżąca świadomość. I jak to dobrze,
że tak właśnie jest!!! Lubię ludzi o różnych poglądach, z własnym zdaniem,
pewnych siebie i nieustannie szukających tego czegoś, robiących coś dla siebie
i świata poza jedzeniem i spaniem. Tacy ludzie mnie kręcą. Mam taką grupkę
znajomych, spotykamy się często, ale każdy z nas jest jak z innej gliny. Bardzo
lubię nas wszystkich razem. Taka ludzka galaktyka – każdy świeci innym światłem,
a każdy przecież wyjątkowy.
W swojej szkole od kilku lat zajmuję
się organizowaniem wizyt zagranicznych studentów. Są to członkowie
międzynarodowej organizacji zrzeszającej studentów-wolontariuszy z całego
świata - AIESEC. Oni do nas przyjeżdżają, najczęściej dwójkami-trójkami i przez
tydzień prowadzą zajęcia dla naszych uczniów, w ramach tego realizują tzw. Cele
Milenijne. Prezentują swoje kraje, tradycje, obyczaje, historię, religie,
obalają stereotypy z wielkim hukiem. Są tańce i narodowe stroje (wielkie
przymierzanie), jest śpiew i muzyka. Uwielbiam te wizyty. Prawdziwa kulturowa
jazda. Nieraz goszczę ich w domu, razem gotujemy, zdarza się, że trzeba kogoś
przenocować. Ostatnio gościliśmy dziewczynę z Indii. Jedzą naprawdę pikantnie, a dom nigdy nie pachniał tak intensywnie masalą. Ale
najważniejsze jest to, że głowa się wtedy mocno otwiera…Do moich uczniów, ale
też mocno do mnie dociera to, że sposób w jaki żyjemy nie jest tym jedynym
właściwym. Mi wtedy rosną skrzydła, świat jest przecież wielobarwny. Zawsze
wtedy pada wiele pytań, dużo z tej kategorii niepopularnych, niewygodnych, ocierających
się o religię, kuchnię, edukację, prawo – wszystko wtedy
przestaje być tylko takie „z telewizji”. Młodzi są bliscy wypracowania własnego
zdania. Nareszcie.
Co do osób barwnych...za nami weekend pełen
artystycznego smutku. Odeszli Kora i Tomasz Stańko. Jasne, została ich sztuka, wciąż
mamy ich trochę dla siebie, ale za sztuką stali Oni – znowu człowiek. Nic
więcej już spod ich ręki nie wyjdzie. Jakby ktoś zakręcił kran, nic więcej się
już nie naleje. Bardzo żałuję, że mamy o dwie różnorodne osoby mniej na świecie.
Żyli jak chcieli i o to mi właśnie chodzi. Dobrze jest, gdy człowiek ma coś, co
go wyróżnia, czyni innym, ma własne zdanie, myśli i zadaje pytania, nawet
takie, które krępują innych, szukają i drążą, czasem palą mosty, ale budują za
to kładki do innego, pięknego świata. Ich życie otwiera często zabetonowane głowy.
Mnie interesuje wiele, ale wiele mnie też nie interesuje. Mimo to zawsze staram
się wiedzieć, nawet jeśli to coś to zupełnie inna bajka, orientować się,
pomyśleć, dlaczego jest właśnie tak. Polecam dociekanie. Bardzo doceniam w
ludziach to, jak ktoś dochodzi do czegoś krok po kroku. Czasem tylko drobi
nóżkami, ale idzie do przodu. Buduje klocek po klocku. Z takich drobnostek
powstają, wydaje mi się, wielkie rzeczy i to w każdej dziedzinie. Nutka do
nutki, a potem masz – cała orkiestra! Tak lubię życie budować.
Na progu kolejnego tygodnia życzę
Wam właśnie tej niegasnącej chęci do szukania w sobie inności, wyróżników (jest
takie słowo?), bądźcie inni, kolorowi, chętni do działania, do zgłębiania i
szukania. Róbcie drobne-wielkie rzeczy. Byle na maksa, z prawdziwym przekonaniem,
prawdą. Malujcie obrazy (nie musicie przecież kończyć w tym celu ASP), piszcie
(nikt nie musi być od razu Szymborską albo Sienkiewiczem), szukajcie
odpowiednich ludzi (będą świetną inspiracją), gotujcie molekularnie (będzie
dużo dymu), komponujcie własna muzykę (mogą być cymbałki na początek),
zbudujcie domki dla ptaków (pomysłowy Dobromir?), słuchajcie muzyki (polecam
słuchawki) – no cokolwiek! Bądźcie wyjątkowi, różnorodni. Bądźcie inspiracją
dla innych. Świat czeka.
Wasza Zylwijka
I tak staram się żyć od lat...Dziwadło dla niektórych, ale ja już tradycyjnie mam to w de;) Jestem sobą i otaczam się tymi, których lubię. Uwielbiam naszą różnorodność. Ubolewam nad Korą i nad Stańko...bardzo:((( Dobrych dni Sylwia:)
OdpowiedzUsuń