Słońce coraz niżej, mniej
intensywne ale wciąż grzeje jakby chciało wynagrodzić nam to lato i jego ledwo
letnią pogodę. Dzisiaj zrobiłam kilka zdjęć w ogrodzie, cienie szybko stają się
długie, promienie bardziej pomarańczowe, idzie jesień. Późne popołudnie
przywiodło już chłody, marzłam pomimo pracy w ogrodzie. Lubicie taki czas? Ja
bardzo. Na tarasie można, owszem, posiedzieć ale cosik na ramionach trzeba mieć.
My ostatnio sporo siedzimy wieczorami na tarasie, popijamy kompoty własnej
roboty i rozmowy toczymy różniaste, od poważnych po zabawne. Ostatnio efektem
takiej rozmowy i fali pomysłów był kartonowy szablon na poduszkę-samochód dla
Piotrusia. No i uszyłam, niebieski, wzorkowaty, z oknami z jeansu:)
Podoba nam się i Piotrulkowi chyba też. Ciekawe są takie tworki z resztek
materiału, malutkich szmatek, trochę pracy, a efekt może być naprawdę
zaskakujący. Zachęcam Was do wykorzystywania końcówek materiału, kupowanie
resztek w sklepach, z pewnością mają obniżoną cenę. Sama tak robię, jak tylko coś mi wpadnie w oko. Potem to leży i czeka na swój czas. Wtedy pracownia
dudni, a podłoga wibruje od dźwięku maszyny:)
Powoli przygotowuję ogród do
zimy. Kwiaty i krzewy przycięte, a chwaściska dalej rosną. Lubię wszelakie
prace ogrodowe ale dręczy mnie to, że najlepiej byłoby co tydzień wpadać na
rabaty i czyścić wszystko z niechcianych roślin. I tak w kółko przez cały
sezon. Trochę dłuższe opady deszczu i wszystko zarasta z prędkością światła.
Potem naprawdę trzeba dobrze zakasać rękawy i brać się do solidnej roboty. I
tak też było dzisiaj, sporo zrobiłam ale jeszcze trochę zostało. Kwiaty już
jakby lekko pochylone, kolory mniej soczyste, ale wciąż zachwycają. Za chwilę
schowają się w piwniczce by przetrwać ewentualne zimowe mrozy. A może zima ich nam
oszczędzi? Co roku na to liczę, a potem zima i tak daje nam popalić i nie można
do nas dojechać…:)
Tak nas tu zasypuje. Ale o tym, jak już nas naprawdę zasypie:)
Póki co cieszmy się jeszcze złocistymi promieniami słońca, znajdźmy czas na
spacer z bliskimi, może wypad do lasu? Warto rozejrzeć się za wrzosami, to
czas, w którym lasy pokrywają się już ich fioletem czy bielą, szyszki czekają
żeby je zabrać do domu, a ptaki pewnie nadal dają wspaniałe koncerty ale wszystko się
już powoli wycisza. Zawsze z mamą o tej porze roku wyciągałyśmy kalosze, czy stare
trampki i ssssiiiiuuuu…do lasu po pracy, czy kiedy bądź, kiedy tylko była wolna
chwila. Miałyśmy swoje ścieżki i miejsca pełne grzybów, ech - co to były za
spacery. Gdzieś we mnie zostały te ciągoty do lasu, choć niektórych ‘naszych’
miejsc już nie ma, albo jest polana po wycinkach. W tym roku po raz pierwszy wyskoczymy
do lasu z naszym Piotruńciem, trzeba wpoić małemu miłość do grzybków i pokazać,
które najlepsze.
Póki co tkwimy z mężusiem w
odnawianiu rzeczy starych. Po kupnie tego domu sporo było tu staroci, mebli,
bibelotów. Wiele nie nadawało się już nawet do renowacji, ale kilka drobnostek
zostawiliśmy i właśnie teraz nad nimi pracujemy. Jedną nich jest wieszak
kuchenny, a drugą rzecz większa: wisząca szafka kuchenna z haczykami na
powieszenie kubków, czy filiżanek. Z pewnością znajdą zaszczytne miejsce w
naszej kuchni, póki co sprzęty w dłoń, szlifierka, papier ścierny, pędzle i
farby, a potem znowu papier ścierny do zrobienia drobnej przecierki. Oto drobna
namiastka, popatrzcie jakie uchwyty będą na wieszaku. Deska właśnie się bieli i
przeciera, a wcześniej ją troszkę postarzałam – młotek, zarysowania gwoździem,
otarcia szczotką drucianą. W następnym poście pokażę efekt.
Wrzesień oznacza mój powrót do
pracy. Jestem w domu jakieś półtora roku, prawie całą ciążę no i potem
macierzyński, zaległe urlopy itd. Nowe wyzwania, zadania, obowiązki. Ech
kochani trzymajcie kciuki za moje wdrażanie się w świat nauki i oświaty:)
Ahoj szkoło!!! Tymczasem żegnam się z Wami, do następnego posta. Pozdrawiam
ciepło, wciąż sierpniowo.
Wasza w sierpniu urodzona
Zylwijka
Uwielbiam jesień i czekam na nią z niecierpliwością. W powietrzu czuję jej zapach, zwłaszcza wieczorową porą... Czekam na zdjęcia półki:) Pzdr:)
OdpowiedzUsuń