wtorek, 13 lutego 2018

O książkach i o fejso-poście:)

Czytam falami. Czasem takie tsunami książkowe mnie dopada, że nie idzie się oderwać - jedna za drugą. I to nie jest tak, że idzie jesień czy zima to się szykuję i robię niedźwiedzie zapasy książkowe. Ja to mam cały czas. Dzięki książce człowiek nigdy nie ma jednego życia... Bywa też czasem tak, że mam dość słów, zdań, stronic. Nie i koniec. Moja praca w dużej mierze składa się jednak z czytania, myślenia nad tym, co ktoś napisał i czasem czuję, że jeszcze książka to już za dużo. Taki przesyt. Mija to jednak i zaczyna się od nowa. Nie wiem jak jest u Was, ale ja w dużej mierze polegam na czymś, co ktoś poleci, mam takie przeczucia, czy coś mi się może spodobać czy to raczej literatura nie dla mnie. Mam problem z wyborem, gdy sama coś chcę sobie sprezentować. Wchodzę do księgarni i koniec - wybór jest prze-o-gro-mny, za duży jak dla mnie. Czytam, owszem, te podsumowania na okładkach, taki jakby klimat chcę złapać, ale nic to. Zwykle wychodzę z niczym. I smutna. Nie tykam science-fiction, kryminałów i fantastyki. Nie mylić z fantasy. Lubię biografie i autobiografie, pamiętniki i dzienniki, dzieje osadzone w realiach wojennych, lubię książki dokumentalne, czasy starej Anglii, trudne miłości i relacje, dwudziestolecie międzywojenne i klimaty dawnych wsi. Lubię, jak tam się gdzieś mieszają arystokrackie wątki...W szkole średniej (wbrew ogólnej niechęci) kochałam Lalkę, Noce i Dnie i Nad Niemnem, potem Wichrowe Wzgórza i Portret Doriana Grey'a... Tak było. Wciąż pochłaniam też spore ilości prasy, czasem w wersjach papierowych (cyk! do torebki), czasem w wersji elektronicznej (ale jakby wrażenia słabsze)...


Kiedyś przeczytałam taką wypowiedź na jednym z blogów, akurat był wpis o czytaniu: Jeśli nie czytam to czuję, że nie mam nic do powiedzenia, powtarzam się. Właśnie. Czytanie te nasze głowy nam otwiera, zabiera gdzieś daleko, wywozi na chwilę z naszego życia. I jak już człowiek z tej podróży wróci to tyle by można opowiedzieć, pospierać się, jeśli ktoś tę podróż inaczej przeżył, wyobraził sobie. Można noce przedyskutować, nabrać innej perspektywy, a czasem się zwyczajnie tęskni, że to już koniec, że tę ostatnią stronę się już przewróciło... 


Zatem - lubię jak ktoś coś poleci. Mam nawet taki notatnik i w nim zapisuję, jak coś mi wyda się godne uwagi. Ma porządną, skórzaną okładkę i nazywa się Czytajnik. Mógłby się jeszcze nazywać Oglądajnik bo tytuły filmów też tam czasem zapisuję, na zasadach jak powyżej:) Potem czytam opinie o nich, kilka słów o bohaterach i zamawiam. Jutro dotrze do mnie taka książko-przesyłka. Długo się kręciłam wokół tematu i zamówiłam Stulecie Winnych (saga - trzy tomy) i Jeździec Miedziany. Już zacieram łapki. Cieszę się tym bardziej, że na nadchodzący od jutra post zdecydowałam o chwilowej (6 tygodniowej) rezygnacji z usług facebook'a. I messanger'a też. To dobry czas żeby się wylogować i oderwać od wszelakich złotych myśli, łańcuszków i wyścigów na ilość polubień dla Jana Pawła II-go. Nie chcę oglądać politycznych memów, mielić polityki i czytać kąsających komentarzy o tym, czy dobrze, że Tomek Mackiewicz wybrał się na Nanga Parbat. Chcę odsapnąć od reklam płatków Nestle, sugerowania mi, jaką sukienkę mam kupić i nie chcę, żeby facebook życzył mi miłego popołudnia. Nie chcę przez chwilę niczego lajkować, ani za bardzo wiedzieć, czy ktoś jest akurat na Malediwach na wczasach, ani nie chcę żeby facebook informował mnie o tym, czy przyleciały bociany. Może dzięki temu sama to zauważę. Taki post sobie zaplanowałam. Będzie ciągnęło - ja wiem, ale niech to będzie próba charakteru. Jak z czekoladą. Jest oczywiście taka grupa profili, która zawsze wnosi coś wartościowego - bez problemu znajdę ich świetne treści na stronach w sieci. Nawet cieszy mnie fakt, że jak ktoś będzie chciał się ze mną skontaktować to wyśle do mnie ten stary wynalazek, jakim jest sms. Albo zadzwoni - co cieszy jeszcze bardziej. Będę natomiast na instagramie (no lubię go jakoś) i na blogu chcę częściej pisać...Tylko, że te książki przyjdą to mogę przepaść:):):):):):)

Tymczasem zachęcam Was bardzo do sięgania po książki, bardzo Was namawiam. Wybór jest tak szeroki, że każdy znajdzie dla siebie jakąś podróż. 

Pozdrawiam Was ciepło. Odezwę się, jak mi idzie fejso-post:)
Wasza Zylwijka

















7 komentarzy:

  1. Kochana, mamy mnóstwo wspólnego. Kocham książki, od lat. I tak nie raz mówię do Ojca na górze, że mam jedno marzenie. Że jeśli dostanę się do Nieba;))) to chcę tylko jedno tam robić, czytać. Chcę przeczytać to, co tu nie zdążę. Bo tak będzie na pewno. Mam mnóstwo notesów, zapisków, karteluszek z tym, co chcę przeczytać czy obejrzeć.
    Kryminały lubię, ale już zdecydowanie mniej, ten czas już za mną. Teraz zamykam się w świecie różnych perypetii ludzkich i koniecznie, albo najczęściej początek XX - go wieku. Biedna, zmęczona Europa. Kręci mnie to bardzo.
    Nie wyobrażam sobie życia bez książek.
    I Fb...żebyś wiedziała Sylwia, jak mnie on wkurza, jestem tam tylko ze względu na pracownię, łapię tam klientów. Gdyby nie to, na pewno by mnie tam nie było. Obnaża wszystko, głupotę, kompleksy, prymitywizm i pustkę ludzi. Sorry, ale dla mnie żałosna przestrzeń. Nie raz mam takiego nerwa;))) Ale wrzucam tylko swoje prace i znikam. Jeszcze kiedyś lajkowałam, ale nie da się być u wszystkich, i najfajniejsze jest to, że jak przestałam lajkować "przyjaciół", to oni też przestali, a tak się wcześniej rozpływali nad moimi pracami, hahaha;)))) Nie ma jak szczerość na fb;)
    Tak więc, rozumiem Cię doskonale:)
    Trzymaj się Sylwia, sorry za szczerość, ale to jedna z moich ulubionych cech u ludzi i sama staram się taka być:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie,coś nas zaczyna mierzic z tym Facebookiem...Widzę, że jest nas więcej. Pozdrawiam ciepło, dzięki za wpis:):)

      Usuń
  2. ...tak sobie i was pomyślałam i zerknęłam... pozdrówka cieplutkie 😘
    ...mam bardzo podobnie... fb mnie irytuje - za dużo czasu zajmuje przwijanie mało wartościowych postów.
    ...apropo książdk się tu pochwalę ;) obecnie dwie naraz :))) " sekretne życie drzew " Peter Wohelleben i "Lilka" Małgorzaty Kalacińskiej
    Polecam szczerze przeczytane wcześniej: "Cicha 5" zebrane opowieści najlepszych polskich pisarek. Nostalgicznie mi się czytało w okresie przedświątecznym.
    "Dowód" Eben Alexander - wzrusza do łez.
    "Pracownia dobrych myśli" Magdalena Witkiewicz - lekka łatwa i przyjemna.
    Szczerze polecam . Mam, więc mogę pożyczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jola, ja kiedyś też po kilka książek jednocześnie ale przestałam tak robić bo później nie mogłam ich jakoś skończyć. Teraz czytam jedna po drugiej,nie zabieram się za kolejną jeśli poprzednia nie skończona.Twoje propozycje sobie zapisze i będę czytać.Ale przede mna jeszcze cztery zaplanowane pozycje:):):) pozdrawiam ciepło:)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z dzieciństwa pamiętam jak mój ojciec czytał po dwie książki naraz jedna leżała na łóżku druga na fotelu skąd to zamiłowanie może dlatego że pracował jako kinooperator wyświetlał filmy w kinie.Siostra zgubiła wzrok na książkach czytanych pod kołdrą,brat miał lepsze oczy,mama zawsze namawiała do czytania u niej książki nie widziałam ,dziś wiem dlaczego Ona nie miała na to czasu kiedyś,teraz ma 79 lat wypożyczam jej 6 grubych romansów co tydzień,czyta nocami bo nie może spać.płacze jak bóbr nad losami kobiet, uwielbia to mówi że żyje dzięki książkom,przed romansami czytała wszystko co było w naszych domach,a dorosłe dziś wnuki w liczbie 8 pamiętają setki bajek przeczytanych przez babcie nie mówiąc już o jej zmyślonych historyjkach.Ja zaczęłam od Filipinki,Jestem,a potem przyszły książki Ożogowskiej,jest kilka tytułów które zapadły ,niepozorna wzięta z jakiejś półki Tarnina,Quo Vadis w 5 godzin,A.Dumas różności a potem pojawiły się dzieci ,praca ,książki spadały na nos , na urlopie wszystko leżało odłogiem a ja tylko z książką .Teraz nie mogę czytać już tak mam no może jedną od czasu do czasu,za to namawiałam męża żeby wrócił do czytania i wrócił jest dumny że udało się w ciągu roku przeczytać 5 ale gdy mu wypożyczam to mówi -nie bierz takiej grubej cieńsze się lepiej czytają.Wzorem mamy zawsze namawiałam dzieci do czytania ,ba nawet sprytnie wieczorami na biwaku przed zaśnieńciem fragmenty Czarnych Stóp a potem wpadali jako osiemnastolatki na nocleg nad jezioro i przed zaśnieńciem -mamo.. Czarne Stopy!!!,niestety nie czytają książek ale tak sobie myślę może tak ja i Oni kiedyś, wzorem mojej mamy znajdziemy czas i wszystko da się nadrobić.
    Ps.tak wyszło że pisząc do Ciebie wkleiłam to jako post na swój blog,tak miło mi się wspominało myślę że się nie obrazisz,to tylko dowód że Twoje pisanie daje natchnienie.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, każdy ma swoją książkowa drogę:) I to jest super. Ja lubię bardzo, bardzo...To tak jakby mieć za każdym razem możliwość przeniesienia się do innego życia:) pozdrawiam ciepło.

      Usuń