czwartek, 28 lipca 2016

Zasłyszane MIĘDZY FALAMI...

Z pisaniem to jest tak, jak z nalewaniem wody do szklanki. Lejesz i czujesz, że więcej się nie zmieści i wtedy można albo przestać dolewać, albo...przelać:) To moje pisanie jest właśnie takim zbliżaniem się do rantu szklanki. Trzeba przelać gdzieś myśli, ubrać to jakoś w słowa, nazwać...Uwielbiam to składanie w słowa, układanie w zdania. Baaaardzooooo lubię pisać. Ale nie o tym dziś chciałam.


Przedwczoraj wróciliśmy z wakacji, cudowny czas nad morzem, można naprawdę solidnie się oderwać od wszystkiego - jakoś zmienić widok przed i za sobą. Jestem fanką plaż, spacerów wzdłuż brzegu i kąpieli tak w morzu, jak i w słońcu. Popływałam nawet porządnie:) Słowem - czadersko. Ale ile to można usłyszeć i dostrzec jak się tak siedzi w morzu, dryfuje między jedną falą, a drugą. Skóra czasem cierpnie. Nie wiem czy to taka cecha narodowa, że chamstwo wyłazi jak opalenizna wieczorem, czy co jest do diaska...

1. Po pierwsze Polacy klną jak szewce. Owszem - samej zdarza mi się soczyście uderzyć słowem, ale to co słyszałam, jak ludzie do siebie mówią jest ZATRWAŻAJĄCE. Dookoła jest ogrom słownictwa z najniższej półki, co drugie słowo pada i to z takim przytupem, że nie da się tego słuchać. Dodam tylko, że wiek ma tu niewielkie znaczenie. Klną i starzy i młodzi, z dziećmi włącznie.

2. Sposób odnoszenia się rodziców do dzieci. Hasło "Nie wkurwiaj mnie" wydaje się być normą. Słyszałam na własne uszy, fale niekłamanie doniosły dialog między mamą, a niespełna dziesięciolatkiem. Na co młody odwrócił się w stronę mamy i zadowolony popukał się w czoło...Mama nie zareagowała, a ten poszedł w morze z dmuchanym kółkiem na biodrach

3. Siedzący na plaży nie liczą się z sąsiadami. I to jest przykre. Mamy dookoła te parawany, a to - kochani - nie jest ściana!!! To jest tkanina, nie wytłumisz. Rozumiem, że ktoś przyjechał z końca kraju żeby posiedzieć na plaży i pić piwo, ale już bekać to mi nie musi do ucha. Zero skrępowania - nic. 

4. Mężczyźni nagminne noszą skarpety do sandałów. Jejciu - no jak tak można??? Toż to trzeba boso może pochodzić, odporność podnieść, a nie wciskać stopy w skarpeciochy i otulić to wszystko sandałem. Stanowcze NIE. 


Powyższe punkty to z tych najważniejszych. Mi samej szczęka spadała wielokrotnie, jak tak siedziałam w tej wodzie. Rozumiem, że są wakacje, wiele hamulców może puścić, ale niektórym to puszcza wszystko. Czy tak jest wszędzie? Fajne jest przecież to, że wszyscy latają w klapkach, nie wiesz czy prawnik czy hydraulik (no chyba że patrz punkt nr 1), każdy ma luz, chce odsapnąć, ale jednak wiele się wyjaśnia po dłuższym posiedzeniu w morzu:):):)




Takie zachodzące słońce zawsze chwyta mnie za serducho. Uwielbiam taką grę światła, ciepłe odcienie, no mogę o tym gadać i gadać...i pisać też:) Nie wiem skąd mi się to bierze, za ogrodem też często chwytam takie obrazy. Nad morzem to już obowiązkowo siedzimy do wieczora na plaży, czekamy aż ostatni promień się schowa, aż koc zawilgotnieje, aż ludzi coraz mniej...aż latarnie morskie zaczną wysyłać swoje sygnały. Tym razem też tak przesiadywaliśmy - na szczęście bekający grzecznie udali się już do swoich kajut:)





A jak Wasze plany wakacyjne? Przed? Po? Dajcie koniecznie znać jeśli utwierdzicie się w którymś z wymienionych przeze mnie punktów, jeśli czujecie podobnie. Warto podsłuchać między jedną falą, a drugą i za parawanem:):):) Dobrze jest czasem jednak zmienić środowisko, wiele można przemyśleć, poukładać jak się tak idzie boso po uderzających o brzeg falach. Polecam. Tymczasem pozdrawiam Was ciepło, odezwę się niebawem.
Wasza Zylwijka


Ps. Kochani, jakiś czas temu natknęłam się na tekst jednej z moich ulubionych blogerek. Siedziałam któregoś wieczoru na tarasie miejsca, gdzie nocowaliśmy i... no nie mogę o nim zapomnieć. Wydaje mi się, że nie mam kłopotu z opisywaniem tego, co tam sobie akurat myślę, ale Julka napisała o czymś, co często się może dwojgu ludziom idącym razem przez świat kołacze po głowie, a jakoś strach o tym myśleć, może lepiej nie zadawać sobie takich pytań bo już zaczyna się tęsknić. Ten tekst znajdziecie TUTAJ. Dodam tylko, że czyta się go z solidnie ściśniętym gardłem i łza się potoczy...

3 komentarze:

  1. Polacy klną STRASZNIE!!!!!! Najgorsze jak jesteś w innym kraju i rzadko a właściwie w ogóle nie słyszysz w pracy żeby ktoś klnął a tu nagle wchodzą klienci do sklepu i od progu łacina leci....Wstyd normalnie wstyd mi w tedy. .. a Julki tekst powala i daje do myślenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie jest to wyłącznie moje odczucie, że leci łacina na prawo i lewo...Tak, z tym wstydem się zgodzę. A tekst Cię powalił? No u mnie właśnie poruszył pewną strunę...Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  2. Powalił w sęsie, że zatrzymałam się i myślę znów o tym...przez jakiš czas udawało mi się gdzieś na boczny tor te myśli porzucić...nie miałam odwagi nigdy o tym głośno mówić i chyba teraz też jej nie mam... podrawiam

    OdpowiedzUsuń