wtorek, 5 lipca 2016

(Spoko)rniałam...

Spokorniałam jak jasna cholera. Od jakiegoś czasu. Nie szarpię się już chyba aż tak bardzo, nie zapieram się jak przysłowiowy osioł. Odpuszczam - dużo. Uważnie dobieram i wybieram i jakoś mi z tym lżej. To nieco frustrujące tak się nadymać na to życie, wściekać, że taki dzień, czy taki, że polityka nie sprostuje moim oczekiwaniom, że słońce świeci albo i nie i że kolejka w czorta w przychodni, a dziecko ma 40 stopni gorączki. Nic to. Swoimi nerwami nic nie zmieniam, a i siebie tylko człowiek niepotrzebnie męczy. A potem ma jeszcze herz-klekoty:):):) Już się nie chcę tak szamotać o to, na co i tak nie mam wpływu. Obserwuję baczniej, jakby z dystansem i łapię czasem ten spokój, o który wszystkim nam chodzi. Czasem go mam.


Pewnie, że nie chodzi o bierność i żeby nie reagować, kiedy dzieje się niedobrze, ale reagować  wtedy, gdy mam szansę na coś wpłynąć. No bo co ja będę włosy z głowy rwać, że mi się nasza premier nie podoba (nic a nic!) Albo nowa minister edukacji? Hę???  Czy ja ją mam na własnym podwórku? No właśnie nie mam (bo bym dawno pogoniła), ale moje wściekanie się nie pomoże mi nic w obecnej sytuacji (oświatowej), a tylko resztki nerwów zszarga. I zabiegam o ten swój spokój myśli. A On (ukochany znaczy się) pomaga mi  w tym spokoju, bo sam jest beznerwowy (raczej:) 
Tak sobie czasem myślę, że jakie to trzeba koło  w życiu zrobić, żeby dojść do pewnych wniosków. Bezwzględnie wszystkie moje doświadczenia doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem - WSZYSTKIE. I czy mam teraz widzieć tylko te niemiłe? Albo miłe? Chyba potrzebne są wszystkie. I tak się człowiek kręci wokół różnistych sytuacji życiowych, wokół ludzi co to przecież różni są jak diabli, przeżywa, doświadcza, wnioskuje i ... z czasem to akceptuje i odpuszcza. 


Jeżdżę ostatnio na rowerze - dużo. Wciskam do uszu słuchawki i jadę. Ile myśli się wtedy po głowie kołacze, ale jak się tak wyjeździ to wszystko to wraca do człowieka spokój, jakieś pogodzenie się w wieloma swoimi pretensjami, różniste stresy się oswajają i przychodzi taki power!!! Ten sam efekt można "wybiegać" albo "wyjogować". Właściwie co tam będę morały prawić - trzeba się po prostu ruszyć, przewiać głowę i się uspokoić. Każdemu się to może udać. Spokorniałam - wiele spraw, które wiercą czasem dziurę w brzuchu nie jest już taki uporczywe. Rozumiem dużo więcej, niż jeszcze jakiś czas temu. To jest fajowe uczucie. Stawiam sprawy uczciwie, świadomie wybieram ludzi, których mam wokół i nie chcę czarnowidztwa (a potrafię być w tym dobra:) I jest po prostu lżej. Lubię fakt, że ludzie są tacy różni, fascynuje mnie to nawet, a każdy może sobie żyć jak chce. Często z ukochanym o tym rozprawiamy (w samochodzie najczęściej), a jak się zaczynam o coś burzyć, to on właśnie tak to kwituje - każdy może sobie żyć jak chce. Zatem nikomu nic do tego co jem na śniadanie, ani czy wybieram rower czy auto, ani czy moje dziecko będzie chodziło na osiemdziesiąt zajęć dodatkowych, czy na jedno, albo wcale. Odpuściłam i mam w sobie spokój, nie chcę się frustrować o byle co. Wyjątkiem jest czas drugiej fazy cyklu, ale to już inna sprawa - pracuję nad tym:):):):):):):):)


Odpoczywam teraz pełną piersią. Czasem leniwie plączę się po domu, czasem zasuwam w ogrodzie, ruszam się, jak tylko mogę. Wiele myśli, wniosków się poukładało, nie wplątuję się w niepotrzebne dyskusje, podchody, a kiedyś ciągle dookoła gdzieś się coś kotłowało. Rozumiem dzisiaj, że pewne sytuacje mi nie służą. Może trochę późno się do tego przekonałam, ale lepiej tak, niż wcale. Jest noc, pora odpocząć i stawić jutro czoła środzie, za oknem słychać nadchodzącą burzę... Życzę spokojnej nocy i do następnego postu tutaj. Pozdrawiam was ciepło. I życzę równowagi. Absolutnie we wszystkim.
Wasza Zylwijka



2 komentarze:

  1. Chyba wydrukuję to, co napisałaś i rozdam kilku znajomym...;) Ja już dawno odpuściłam, ale wiesz co Sylwia, to przychodzi z wiekiem po prostu...Dla mnie najważniejszy jest mój facet i dzieci, a reszta...niech zajmie się sobą po prostu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam kilkoro takich znajomych i mówię im to, co tu napisałam, że szkoda zdrowia, że nie ma co się szamotać, że warto się skupić może na najblższych:) Ale to już och sprawa, jak sobie układają priorytety i życie. Pewni i rację, że to się z czasem dochodzi to pewnych wniosków, że to czasem trwa, może jakby człowiek to od razu wszystko wiedział to by nie doceniał pewnych spraw...Dzięki wielkie za słowo, fajnie, że zawsze się odezwiesz. Pozdrawiam Cię ciepło, też z chęcią do Ciebie zaglądam.:)

      Usuń