niedziela, 17 stycznia 2016

MOJE widzenie zimy...

Widzenie zimy, ale nie tylko. Dzielę się tu przecież z Wami widzeniem wielu spraw, postrzeganiem własnego świata i tego wszystkiego, co dzieje się dookoła. Jak Wasz rok się toczy? Kto jeszcze chodzi na siłownię - że tak nawiążę do postanowień noworocznych:):):):):):):):) Jakieś modyfikacje tych postanowień? Ja o swoich też wspominałam, a że wielki postanowieniem było jednak nie mieć postanowień dalekosiężnych to mój początek roku upływa głównie na...ruszaniu się:) I cieszę się niezmiernie, że udało mi się powrócić do stanu aktywności sportowej. Kiedyś różnorodne aktywności sportowe były po prostu wpisane w mój rozkład dnia. Potem, niestety, usiadłam na kanapę...raczej. No i zemściło się nie tylko gorszym samopoczuciem, ale i zbędnymi kilogramami. Ale WRACAM do wysiłku fizycznego i mam frajdę - serio!!! Wszystko mi się chce, nie mam uczucia ciężkości, nie ruszam się jak słynny słoń w porcelanie. Tak - brakuje mi jeszcze do motyla, ale co tam:):):) Moje zainteresowania sportowe wykroczyły lekko ponad rower i kijki. Joga. Oprócz takiego ruchu, który zapewni mi podwyższone tętno, musiałam poszukać czegoś, co mnie nieco zrelaksuje i joga to strzał w dziesiątkę. Jestem zachwycona - nawet jeśli u kogoś wywołuję lekki uśmieszek. Niech tam.


Jakie są Wasze sposoby na odpoczynek, relaks i wyciszenie? Czytałam ostatnio, że każdy musi mieć takie swoje widzenie świata, swój własny punkt, który jest czymś innym niż praca, że czasem trzeba się oderwać, zająć głowę czymś innym i niech to COŚ daje radochę i pozwala się spełnić na innym gruncie. Nigdy nie było tak, żebym miała tylko JEDNO takie swoje miejsce-zajęcie. Ja się zawsze zajmowałam wieloma rzeczami, próbowałam wwiieeellluuuuu rzeczy, wielu zajęć. Ciągle szukałam - i chyba wciąż tak jest. Zawsze mam poczucie nadmiaru energii, że ciągle jeszcze chcę się nauczyć tego i tego i tego i jeszcze tamtego... Taki niespokojny duch. Nigdy w niczym nie zakotwiczyłam do końca. Interesuje mnie bardzo wiele rzeczy, czasem robię zbyt wiele na raz - a to grozi Sylwiowym roztrzepaniem:):):):):):) babskim chaosem:) Cała ja. Wielki spokój znajduję w fotografowaniu i choć czasem się wkurzam, że nie uzyskuję efektu, o jaki mi chodzi - i tak to lubię. Z nowym rokiem obiecałam sobie, żeby ten aparat cześciej bywał w moich rękach. Towarzyszy mi ostatnio często. Moja zima.




Ostatni tydzień przebiegł naprawdę intensywnie i szybko. Od ok. 6ciu lat współpracuję z międzynarodową organizacją zrzeszającą studentów z całego świata. Moja szkoła podejmuje corocznie wolontariuszy z różnych regionów świata na praktyki studenckie, w ramach których przyjeżdżający realizują Osiem Celów Milenijnych Tu poczytasz o celach. Organizacja nazywa się AIESEC i to jest mój prawdziwy konik zawodowy. Boże - jaki to jest power!!!! Moi uczniowie mają szansę nie tylko posłuchać różnych odmian angielskiego, ale także jest to prawdziwa bomba wiedzy o kulturach!!! O tym, że ludzie na świecie są w zasadzie tacy sami, a przecież się różnią nie do opisania!!! Jestem zachwycona za każdym razem. Gościliśmy już u siebie min. studentów z Singapuru, Chin, Malezji, Egiptu, Australii, a ostatnio dziewczynę z Indii. Czy Wasze szkoły (albo szkoły Waszych dzieci) prowadzą taką współpracę? Polecam, koszt wizyty jest nieduży, a doświadczenia niezapomniane. Mogę pokierować, jeśli ktoś chciałby się w to również zaangażować:):):) I z przyjemnością to zrobię. Warto.




Przede mną dość wymagający zawodowy czas. Pora zakończyć pierwszy semestr i to ocenianie ZAWSZE jest najgorsze. Żadne nie jest przecież do końca sprawiedliwe... Niemniej jednak czas to zrobić, popchnąć papierkowe sprawy (dużo papierów jest w szkole!!!) a potem spakować sanki i narty i siuuuuuu...na stok:) Potem cierpię na zakwasy i kolana skrzypią:) Instruktor nie pomaga (jeżdżę pługiem hehehe) i jeszcze w jedyną choinę na stoku potrafię wjechać...ale o tym to by już mój ukochany musiał Wam opowiedzieć:)





 
Kochani, życzę wszystkim udanego tygodnia, odezwę się tymczasem. Na koniec podrzucam ciekawe odkrycie muzyczne, które podesłała mi Agnieszka Maciąg. Dobre do spokojnego posłuchania, słychać wyraźne wschodnie wpływy...no jest power - dobre rano na rozbudzenie i wieczorem na chwilę z herbatą. Dziewczyna nazywa się Snatam Kaur. Znajdziecie na youtube.
Pozdrawiam
Wasza Zylwijka









7 komentarzy:

  1. Hmmm...ile pozytywnej energii w tym poście! To lubię! I też tak mam, ciągłe poszukiwania i rozciąganie umysłu...kocham. Był czas, gdy zazdrościłam popularnym blondynkom ( przepraszam te oświecone) tego, że nic je nie interesuje, miałam takie znajome. Były skupione na solarium, ciuchach, serialach. A ja wciąż na nowych kursach, od przedstawiciela handlowego, przez naukę włoskiego, po aranżację ogrodu. w pewnym momencie pomyślałam, że ze mną coś nie tak...;) I zadzwoniłam do mojej cioci, ukochanej, która jest moją chrzestną i nauczycielką, wszystkie siostry w liczbie 4 są nauczycielkami...i mówię do niej, że chyba mam coś z dynią. Ciocia powiedziała, że to u nas dziedziczne, bo ona ukończyła kilkanaście;) Aktualnie przygotowuje się do wycieczki do Chin i zapisała się na kurs gry w szachy;))) Więc już wszystko kumam;)
    Ale chciałam napisać, że jestem ABSOLUTNIE zachwycona Twoimi zdjęciami, ależ makro! Bajka! Gratuluję:)))
    Ja kocham spacery, długie i trochę biegam, choć ostatnio mniej, bo własnie rehabilituję kręgosłup szyjny:/ Ponoć choroba cywilizacyjna;)
    Pozdrawiam:)))
    Aha, świetna sprawa z tą międzynarodową integracją! wow! ale egzotyczne kraje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uciekło słowo o siostrach nauczycielkach, to siostry taty, moja jest pigułą;/

      Usuń
    2. Dzięki wielkie, teraz u mnie trochę gorzej z pozytywną energią bo mam anginę:(:(:( i ledwo zipię...Co do zdjęć to uwielbiam makro, można czarować:) A kręgosłup szyjny? No cóż - też to znam:) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  2. Twoje zdjęcia są dowodem, że zima jest piękna, błyszcząca i magiczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie to błyszczenie jest czaderskie:) Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ja podobnie jak Ty mam nadmiar energii i ciągle coś, ciągle gdzieś...ciągle się czegoś uczę i czegoś próbuję:) Z pewnością fotografia i książki bardzo mnie wyciszaj i pozwalają się zatrzymać choć na chwilę. Poza tym spacery, łono natury, mój ogród to są miejsc w których mogę przebywać bez końca. Oj dużo tego...
    Pozdrawiam Cię serdecznie i zapeszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata, to już jest nas dwie:) Świat można zawojować:):):) Ja zawsze byłam w takim pędzie za czymś i ciągle czegoś szukałam. I tak jest do teraz:) Piękne zdjęcia Ciebie, widać, że profeska:) Pozdrawiam ciepło. U nas już wiosnę lekko widać, jak plany ogrodowe?

      Usuń