niedziela, 17 listopada 2013

W niedzielne przedpołudnie:)

Z przepięknych jesiennych barw na drzewach nie zostało nic. Wszystko przykrywa powoli szarość i ...gołość:) Jeszcze dwa tyugdonie temu czerwienie i żółcie zapierały dech w piersiach. Teraz świat zwalnia i jakby zasypia na chwilę, aż do wiosny. Ale nie my, kochani!!!! Działamy, planujemy, myślimy, pracujemy. I jest fajnie.



Ostatnio niemiłosiernie zaniedbuję wpisy na blogu. Kurzem się już lekko pokrył, ale wracam!!! Bardzo chciałabym tum częściej zaglądać, ale wciąż coś się dzieje, czas wyliczony na każdą czynność, ale obiecuję, że postaram się bywać tu regularnie. W tzw, międzyczasie zwiedziliśmy Wrocław i Pokrzywną, do tego Prudnik i Głuchołazy. Czasem marzę o tym, żeby choć na chwilę zmienić otoczenie. Nie, to nie znaczy, że męczy mnie miejsce, w którym jestem, czasem MUSZĘ złąpać oddech i energię innego miejsca, innych ludzi. Jestem zodiakalnym LWEM, do którego horoskopowe opisy odzwierciedlają kropka w kropkę moją osobę. Nie mogę siedzieć w miejscu, wciąż potrzeba mi czegoś nowego, rozwoju, biegu życiowego. Jak mam za dużo wolnego cxzasu to źle to na mnie działa:):):):) Muszę biec, no tak mam, a przy tym cholernie potrzebuję niezależności i własnych ścieżek. 




Ostatnio pracuję pełną parą. Zadań dla mnie nie brakuje, bardzo lubię swoją pracę. Jak Wam wiadomo jestem anglistą i na co dzień zmagam się z tym, żeby jakoś młode pokolenie pojęło tajniki komunikacji w języku obcym. I sprawia mi to radochę, jak ktoś łapie przysłowiowego bakcyla, no wprost dostaję skrzydeł:) Dla niektórych to trudniejsza sprawa,. ale i dla nich zawsze mam jakąś wyrozumiałość, czyż nie jest tak drodzy uczniowie???:)



Jeżdżąc tak po kraju jestem zdumiona wieloma przemianami, jakie można dostrzec gołym okiem. Cieszę się, że do Wrocławia można dojechać szybciej, że małe miejscowości jakby nabierają innego wyglądu, że wszystko zaczyna się powoli dźwigać. Nie podoba mi się ciągłe marudzenie, że stoimy w miejscu, że zawsze ktoś narzeka, że nie jest tak, jak by to ONI zrobili, nie - nie zrobiliby  inaczej, 
bo zderzenie z rzeczywistością polityczno-papierkową szybko sprowadziło by ich na ziemię:) Fachowcami jesteśmy rewelacyjnymi, tylko niestety, nie w swoich dziedzinach. Ale nie o tym chciałam.:)



O tej porze w zeszły weekend szaleliśmy z Pitkiem na spacerowych szlakach w niewielkich górkach. Lubię taki czas, gdy jesteśmy naszą trójeczką, wygłupom nie ma końca, a Pitkowy śmiech rozkłada nas na łopatki:):) Jak się rozchichra to mówię Wam, jest czadersko. I myślę sobie, że nawet nie trzeba przecież wyjeżdżać, żeby pobyć razem, wystarczy plac zabaw, albo robienie baniek (fakt, trzeba potem solidnie wytrzeć podłogę:) ale jest fajnie. Zachęcam Was, mamy i tatusiowie, do rodzinnych wygłupów, wspólnego robienia ciasteczek tak, żeby dom pękał od radości:):) Poniżej Pitek z tatą jako skaczące zające, i z mamą jako maszerujący żołnierze:):):)



Planuję nadchodzący tydzień. Terminarz czarny od zapisków z godzinami i zadaniami. Muszę jednak jakoś przez niego przebrnąć, choć przeziębienie mnie łąmie i chce na siłę zapędzić do łóżka. Ja się nie daję i tak się ścigamy już jakiś czas. Mam nadzieję, że wygram bo inaczej KLOPS. Moje myśli i plany powoli kierują się w stronę świąt, już planuję dekoracje i rezerwuję drobne kwoty z domowego budżetu na dodatkowe lampki, świecidełka i inne. Ma być szałowo i DUŻO!!!! Powiedziałbym wręcz PRZEPYCH:) Na synuś będzie miał radochy po pachy, a o to przecież chodzi. Póki co w przyszły weekend czeka nas urodzinowe przyjęcie naszego dwulatka więc też będzie się działo. Balony już są:) A jak szykują się Wasze plany na ten tydzień? Też już zdążacie myślami ku świętom? Obiecałam sobie, że w tym roku nie będzie prezentów na ostatnią chwilę!! Chcę, jak nigdy dotąd, mieć wszystko szybciej, z czego będę się sama przed sobą solidnie rozliczać:):):) Wczoraj umieściłam na blogu PREZENTOWNIK od Joasi, możecie tam zajrzeć, jeśli chcecie zaplaniować drobiazgui dla najbliższych zawczasu. Polecam też przecudowne wyroby ręczne Marty - torby, biżuteria, dodatki i wszystko w niewygórowanych cenach. Możecie u niej zamawiać, zrobi co zechcecie, albo wybrać coś z gotowej galerii wyrobów. TUTAJ znajdziecie jej wyroby, zachęcam.


 Kończę tego posta pięknymi barwami jesiennego Ogrodu Japońskiego i słynnymi miłosnymi kłódkami na jednym z wrocławskich mostów:) Wszystkim życzę udanej, rodzinnej niedzieli i miłego tygodnia, bez przeziębień i innych takich:)
Wasza Zylwijka

2 komentarze:

  1. A po pierwsze to jako były uczeń mogę potwierdzić, że jak załapać bakcyla na angielski to tylko u Pani :)
    A po drugie to wszystkiego najlepszego dla Piotrusia, bo przecież wszystkie Piotrki to fajne chłopaki
    No i po trzecie nie za szybko z planowaniem świąt? Tylko szybsze od Pani są Carrefour i Lidl :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, wszystkie Piotrki mają lekkie życiowe rogi, ale to jest bbbaarrdzo pozytywne!!! Święta póki co jeszcze w planach, zero działań. Z tym bakcylem to fajnie usłyszec i miło wiedzieć, ale uwierz, że coraz trudniej komuś takiego bakcyla zaszczepić, zreszta ze wszystkim, mało kto słucha dobrej muzyki, młodziki nie drążą żadnego tematu, o Woodstock'u nie słyszeli, ani tym amerykańskim kiedys, ani o jego polskim następcy. Ot takie widzisz mamy 'lajtowe' czasy...nawet rzec by można, że 'płytkie'... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń