piątek, 29 marca 2013

REFLEKSJE nad JaJcami...

Tak! Pomysł stuprocentowo wykorzystany i oto jest dekoracyjna kompozycja w...formie do babki:) Wygląda świetnie i zdobi nasz oto stół (który - nawiasem mówiąc - czeka już jakiś czas na swojego zmiennika-następcę). Wbrew zimie postanowiłam zaprosić zieleń do domu, a niech się rozgości, a co!!! I mamy taką małą jej namiastkę, bo gdy spojrzeć za okno...ech. Nic się nie chce, kot śpi po kątach, na miłosne zaloty się nie wybiera - znaczy zima trwa w najlepsze. Ale szczypiorek w doniczce na oknie wychodzi więc kanapki błysną zielenią w towarzystwie rzeżuchy:)


Różniste myśli się kołaczą po głowie, zwykle w takim czasie świątecznym. Też i te święta nie są wyjątkiem. Niespełna dwa lata temu w takim właśnie okresie, na początku ciąży, biegałam po oddziale onkologicznym w odwiedziny do mamy, skołowana myślami co jeszcze można zrobić, przerażona wciąż nadchodzącymi wieściami o powadze sytuacji, o tym, że jest źle, że właściwie nie ma szans... Wtedy człowiek wciąż kombinuje, jak zatrzymać te minuty, gdzie jeszcze dzwonić, co robić, żeby wytargać choć kilka kolejnych dni czy godzin. I teraz mam taki właśnie czas rozmyślania nad tym, że człowiek jednak nie ma wpływu na zbyt wiele. Może zdecydować, czy kupi takie auto, czy inne, czy iść do tej szkoły, czy innej - reszta rzeczy ważnych i poważnych dzieje się poza nami. Możemy działać tylko do pewnego momentu i ani kroku dalej. Dlatego nie rozumiem tych, co nie cieszą się z chwili obecnej, z ludzi wokoło, z rodziny, ze stanu majątkowego takiego, jaki na chwilę obecną posiadają, ze zdrowej ręki i nogi!!! Doprawdy, nie rozumiem.
Mojej cudownej mamy nie ma z nami, ale wciąż przecież jest. W zbiorach porcelanowych filiżanek, które czyszczę z okazji świąt, w wydzierganych koronkach, w albumie z brązowymi zdjęciami, w przepisach, z których kocham piec ciasta w każdą sobotę, w ogromnym ogrodzie, w biżuterii, która po niej została... Jest w moich ruchach i w tym, że w ten sam sposób czasem się uśmiecham. Bo przecież człowiek się uśmiecha pomimo czasem ciężkich schodów do pokonania. Skądś siła przychodzi...:) Może przy okazji takich świąt warto gdzieś tej siły poszukać.


Miało być wesoło i wiosennie, a się zrobiło refleksyjnie, taki widać czas. U nas się już świątecznie pichci, piecze, dom przepełniony zapachami. Uwielbiam to, moje chłopaki się kręcą pod nogami, łobuzują czasem ile wlezie, a potem zajadają i to jest naprawdę wielka nagroda za godziny stania przy miskach i garnkach:) Oto moje dwie główne ambicje kulinarne na te swięta:


Pasztecik już jest, baba wielkanocna też, a sernik z rumem jutro:) Zatem gotowania ciąg dalszy nastąpi. Dekoracje zrobione, jeszcze malowania jajek, baran z masła i siup!!! do koszyczka. W międzyczasie dziergam na szydełku, nie chwaliłam się wcześniej:) Nigdy, przenigdy bym nie przypuszczała, że to takie wciągające. Kilkakrotnie mamcia próbowała wyjaśnić mi, o co chodzi z szydełkiem, jak liczyć i jak to w ogóle działać i nic. Aż jakoś tak samo mi się wszystko wyjaśniło i nagle okazuje się, że to całkiem logiczna zabawka. Nauczyły mnie zaprzyjaźnione kobietki, u których prowadziłam kiedyś kurs językowy. Same wyszły z propozycją urządzenia warsztatów i skorzystałam. Mam już w kolekcji dwie samodzielnie zrobione koronkowe serwety:) I dumna jestem jak nie wiem co! Dodam tylko, że tak je wykrochmaliłam, że gdybym puściła je w ruch to cięłyby drzewa jak tarcza od piły...Ale co tam, są piękne.





Jest kolejny numer Werandy Country, polecam - piękne zdjęcia i ciekawy materiał o wyszukanych ptakach, a także interesujące wskazówki jak zrobić krok w kierunku Eko-życia, jak nie marnować żywności i jak ubezpieczyć siedlisko. A poza tym jak zwykle kopalnia pomysłów na dom, ogród, kuchnię i święta. Polecam wszystkim, którzy się jeszcze nie zaopatrzyli:)
Tymczasem zostawiam Was z drzewkiem wielkanocnym, wierzbowo-forsycjowym:) Wkrótce zakwitnie, zrobi się w domku słonecznie i żółto od drobnych kwiatuszków. Kusimy wiosnę, kusimy...:) Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za mejle i komentarze i odzywajcie się, kiedy tylko macie ochotę... A nadchodzący czas spędźcie tam, gdzie być powinniście, z najbliższymi z radością i spokojem, że jest tak, jak być powinno. Wesołego Alleluja!
Ściskam ciepło i świątecznie
Wasza Z.








2 komentarze:

  1. Czytając Twój post miałam obraz Twojej Mamy, zawsze uśmiechniętej i pozytywnej!! Życzę Wam spokojnych, radosnych i rodzinnych Świąt, wielu łask od Zmartwychwsyałego na każdy dzień! P.S. serwetki wymiatają:))

    OdpowiedzUsuń
  2. No taka właśnie była...Serwetki też mi się podobają, teraz myślę o czymś fajnym koronkowym na okno:) Mam nadzieję, że mi się uda cosik wydziergać:) POzdrawiam zimowo i świątecznie.
    S.

    OdpowiedzUsuń