niedziela, 1 stycznia 2017

Wczorajszy dzień trwa...i że warto czasem SIEDZIEĆ.

Czasem siadam na kanapie i siedzę. I jak by tak ktoś popatrzył, no to siedzi - nic nie robi. A to czasem taka kotłowanina w głowie, że trzeba to jakoś poukładać, coś poplanować albo pozamykać, czasem zapomnieć, bo nie warte rozkminiania. Czasem trzeba się trochę powzburzać, zakląć siarczyście pod nosem, co mi nawet  łatwo dość przychodzi. Albo muszę przemyśleć co do młodych ludzi z gimu powiedzieć w poniedziałek i jak ten angielski zaplanować, albo, że dziecko trzeba zaszczepić i do znajomych zadzwonić, bo dawno babskiego gadania nie było. A ktoś popatrzy - no siedzi. I ja teraz tak siedzę na tej kanapie, w radiowej Trójce (wciąż mam do niej słabość) Top Wszechczasów, a dźwięki szarpią moje najczulsze struny...Siedzi.


Taki czas podsumowań, wszyscy to teraz robią, facebook podsumuje w kilku zdjęciach, ktoś zaś w punktach, ktoś listę zadań wykonanych lub nie wrzuci, a to coś-tam-jeszcze.  Miałam tego nie robić, ale fajne rzeczy jakoś są ostatnio jakby bliżej mnie. Więc siedzę a podsumowania same się nasuwają. I ta cisza, oprócz tego radia. Wczorajszy dzień jakby się nie skończył. Trwa, z małą przerwą o 4.30 na krótki sen, a spotkania pokończone o 15tej. Ile tu się wczoraj przewinęło słów...uwielbiam. Myślę, jak to dobrze, że są ludzie którzy siadają z nami do stołu w taki dzień jak wczoraj. Że to właśnie wczoraj poznaliśmy naszego małego sąsiada, bo się już zbieraliśmy od października, a przecież ciągle coś. Że wystarczy pomysł, hasło, telefon do znajomych, a oni chcą taki wieczór spędzić z nami, a potem jeszcze siedzą i śniadanie jest wspólne i kawa...i tak do popołudnia, bo nikt się nie spieszy. I że poważniejszy funkcją człowiek zajrzy, pogada i normalny jest i że wszystko się zaczyna składać. I że jak mam rzucić już w cholerę ten blog, to nagle mówię, że jednak nie, a jeszcze innych zachęcam. Albo, że ciasto miałam zagnieść na tartę ze szpinakiem, bo goście za progiem, a jeszcze jedziemy do kościoła, a nigdy kościółkowi nie byliśmy. Albo, że słyszę tam nagle tekst piosenki, którą znam przecież od 20tu lat, śpiewałam ją wielokrotnie, a słyszę jakby pierwszy raz i ciary mam na plecach. Miażdżące - myślałam, że wyjdę, bo serducho się trzepocze, tak na raz trudno dźwignąć fakt, że to się wszystko może tak cholernie składać, że przypadków nie ma... Siedzę.


I ten dzień wczorajszy jakby płynie dalej, z wieczornymi śmiechami, rozmowami, dobrym jedzeniem, a przecież każdy już do swojego domu dawno wrócił. Zabawki poukładane, naczynia dawno suche. A mnie to wszystko cieszy na maks. Samochód nam się popsuł, będzie lipa z dojeżdżaniem i nagle się okazuje, że mam ludzi obok, do których mogę wykonać jeden telefon, a oni mnie po prostu podrzucą tu czy tam. Bez pieprzenia, że nie ma czasu, albo inne takie. Może to wszystko nie jest jeszcze takie do końca nieludzkie, w tych "naszych" czasach? Może nie wszyscy siedzą w ramkach swoich zawodów, funkcji, wyborów? Może w zasadzie wszystko dzieje się gdzieś poza nami, ale dla nas? Muszę od tego odsapnąć. I siedzę.


Czasem po prostu siedzę na kanapie. A to takie dzisiaj popularne, że mówią, że to się właśnie trzeba z niej ruszyć, że życie przeleci, że przez palce się przelewa, że lenistwo... Racja - lenie niech się ruszą. Ale wierzę, że trzeba czasem tak siadać, całym swoim ciężarem ciała i ducha opaść na kanapę, nawet z hukiem (byle nie zarwać:) i...zebrać myśli, może spisać, dzień ogarnąć. I ja tak siadam, a ktoś powie - nic nie robi...


Niech w tym kolejnym roku zawsze świeci słońce. Miejcie oko, bo to, co fajne czasem się jednak dzieje. Ahoj, kochani:)
Wasza Zylwijka
















4 komentarze:

  1. Fajnie napisane...i prawdziwe:) Zdecydowanie trzeba czasami siedzieć, to też może być produktywne i kreatywne...wszystko jest po coś:)
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, zdrowia, spełnienia marzeń i żeby czasem można było posiedzieć, tak po prostu, bo inaczej życie za szybko przeleci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Agata,fajnie, że się odezwałas!!!! Często myślę co tam u Ciebie,jak Twoje codzienne pisanie:) Właśnie skonczylam czytać Pełnię Życia...chyba zacznę ja czytać od początku:):):) Jest tak,jak autorka pisze...wiesz że te drobne szczegóły zaczynają być ważne i że się je wreszcie zauważa. Super.pozdrawiam ciepło,czekam na Twoje wpisy.

      Usuń
  2. Uwielbiam takie posty! Refleksyjne, mądre, pełne pokory i zaufania. Ile w tym pisaniu prawdy, ile rzeczy zauważyłaś, przypomniałaś co się naprawdę liczy. Sylwia, brawo! I wiesz co...Nie znam Cię bezpośrednio, nawet nie słyszałam Twojego głosu, ale wiem, że dojrzewasz jako człowiek, Twoja mądrość wypływa coraz szerzej, Twój spokój się udziela, więc Kochana siedź na tej kanapie, bo z tego siedzenia wielkie rzeczy wychodzą;))) Tak trzymać, z dala od jazgotu, krzyku i tych, którzy tylko gonią, być sobą i nie zastanawiać się, dlaczego inni są czasami beznadziejni głupi, iść swoją drogą i nosić w sercu ciszę, i słuchać muzyki, która wzrusza i przypomina to, co minęło...Ściskam i bardzo dziękuję za ten wpis:) Dobrego Nowego Roku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Cieszę się, że czuć spokój choć do spokoju jeszcze mi daleko, uwierz mi:) Ja jestem niespokojny duch:):):) Ale uczę się świadomości, jak ten spokój mieć choć na chwilę. Dzięki za ten wpis, a czasem myślę, że dość, że to tylko takie moje pisanie, dla siebie, a miło jest wiedzieć, że ktoś tam jeszcze, oprócz mnie, się na tymi słowami czasem zastanowi, na chwilę się wyloguje z rzeczywistości, dzięki wielgaśne. Wiesz ile razy ja już miałam rzucić to blogowanie???????? Bo czasu mam mało, a jednak jak tak coś czasem duszę ściśnie to gdzie tu się "wyżalić" hehehe??? I tak trwam w tym pisaniu:):):):):) Dzięki, trochę mi może nawet dziewczęcy rumieniec wyszedł na twarzy, jak przeczytałam ten Twój komentarz... :):):) Pozdrawiam ciepło, pomyślnego roku, buźka.

      Usuń