czwartek, 1 listopada 2012

UFF...

Kochani, jestem jestem. Cierpię straszliwie na brak czasu, ciągle jestem w biegu, a jak dopada mnie błoga chwila to...zasypiam w mig. No tak ostatnio mam. Wiem, że blog zaniedbany okropnie, mam tyły ze zdjęciami, nie mam czasu na obróbkę...ech. Może jakoś odsapnę chwilkę i znów przygotuję dla Was porcję czytania i oglądania. Mam nadzieję, że już wkrótce.
Skończyliśmy po południu naszą bieganinę po cmentarzach, teraz grzejemy się przy herbacie z cytryną bo okropny ziąb nas dopadł i deszcz na dodatek lał jak z cebra. Jakiś nieokreślony nastrój mnie dopadł, zamyślenie nad życiem, nad przemijaniem, wspomnienia o tych, których już nie ma. Co rok tak mam. Ale myślę, że to jednak powinien być dość radosny dzień, w końcu ci, co odeszli mają swoje święto. Może gdzieś tam do góry wznoszą toasty z uśmiechami na ustach i bawią się na całego:):)
Do nas po tej krótkiej zimie (śniegu mieliśmy naprawdę sporo) wróciła jesień odkrywając tym samym wszystkie moje niedociągnięcia sprzątaniowe na ogrodzie. Liście wciąż leżą, czekając na grabie, rabaty też proszą by jeszcze do nich zajrzeć z odpowiednim sprzętem i ja cały czas się za to zabieram. Tylko długość dnia nie pozwala mi poszaleć jeszcze z haczką, kończy się bowiem widoczność mniej-więcej ok 16tej!!!!! Tym jesiennym akcentem kończę dzisiejsze pisanie i...idę po szarlotkę:) 
Pozdrawiam Was ciepło i życzę spokojnego czasu weekendowego:)
Wasza Zylwijka

2 komentarze:

  1. No powoli zaczynałam sie martwic co sie z Toba dzieje. Dobrze ze wrocilas do blogosfery:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestem i działam:) pozdrawiam ciepło:) choć u nas jesień w pełni:):)

      Usuń