niedziela, 11 listopada 2012

SIĘ ODZYWAM:)



 I stało się. Po długiej przerwie wreszcie jestem, mam upragnioną chwilę żeby napisać choć parę słów. Ostatnio moja aktywność w blogosferze nieco przywiędła, ale już się poprawiam:) Obiadek  w piecu, chłopaki na spacerze, słońce za oknem – jest energia. Słońce to u nas rzadkość ostatnimi czasy, ponurość wkrada się w ogrody i, niestety, w ogólny zapał do działań wszelakich też. No tak jakoś jest. Po trochę każdego dopada jesień i to taka w tym gorszym wydaniu. Ogród nieco uprzątnęliśmy, liście zgrabione, cebule zmagazynowane, tulipany i hortensje posadzone – jest dobrze. No i udało nam się jeszcze w poprzednią sobotę wypić wspólnie kawę na tarasie. Taka miła, aromatyczna przerwa w grabieniu liści:) W miarę, jak pogoda pozwoli wybiorę się jeszcze z sekatorkiem do ogrodu z misją jeszcze lepszego uporządkowania i przygotowania ogrodu do zimy. Chciałam skusić się na posadzenie cebul kwiatowych w pojemniki (donice na tarasie) ale coś mi się wydaje, że mi to zmarznie. Często czytam na różnych blogach, że tak robicie, że to się udaje, ale jakoś nie mam 100% przekonania. Często donice gliniane (a takie właśnie mam na tarasie) pękają w czasie mrozów. Namakają, a potem mróz ściśnie i po donicy. Szrama pęknięcia przez całość i donica do wymiany. To samo z drewnianymi. Może ceramiczne byłyby najlepsze? W każdym bądź razie posadziłam cebulki prosto do gruntu i wybrałam takie miejsca, żeby wiosną móc cieszyć się widokiem kwiatów z okien kuchni i salonu. Mam nadzieję, że będzie mega-kolorowo. Póki co musimy przetrwać zimowe wieczory, nie wiadomo jaką ilość śniegu i podobno ostre mrozy. Brr… szykujcie łopaty do odśnieżania:)


W sobotę po raz pierwszy od dłuższego czasu zabrałam się z wielką przyjemnością za pichcenie w kuchni. Ostatnio wszystko tylko szybko i szybko…byle zjeść i gnać do następnych zajęć, a w sobotę spokój, moi kochani chłopcy zajęli się wspólnymi wygłupami, a ja oddałam się wariacjom w kuchni. Mam taki zeszyt z przepisami, należał do mojej mamy. Rozlatuje się już biedaczysko ale naprawimy go jakoś. W nim zbiór przepisów na pyszne ciacha i tak wczoraj powstał murzynek, czyli moje ulubione mamine  ciasto. O boziu, jakie pyszne wyszło!!! Nigdy go sama jeszcze nie piekłam. Pachnie czekoladą i cynamonem. Po tym jak ciasto trafiło do piekarnika miałam prawdziwą ucztę w postaci wylizania miski z resztkami czekoladowej masy. Ech, człowiek czasami ma znów 5 lat…(zwłaszcza jak czyści michę palcami):) Oczywiście na końcu posta znajdziecie przepis, pochodzący prosto ze starego zeszytu z przepisami mamy. Polecam spróbować, samo wykonanie nie jest trudne, a z jedzenia prawdziwa rozkosz, nie wspominając już zapachu, jaki unosi się w domu w czasie pieczenia. 


Nasza sobota w ogóle przebiega często w ferworze prac wszelakich. Kochani, ile można zrobić w godzinę czy dwie (Piotrulek wtedy śpi) to się w głowie nie mieści. Razem z moim Przemko wpadamy w wir sprzątania, układania, mycia, wnoszenia – wynoszenia - wywożenia, dokręcania, odkurzania, naprawiania i czego tam jeszcze. Istna burza się w nas dzieje, a efekty są szybko widoczne (tych działań, nie burzy:)) Nadrabiamy wszystkie zaległości w całego tygodnia. Wczoraj np. pozbyliśmy się długo zbieranego szkła. Na szczęście mamy dostęp do odpowiednich koszy na szklane odpady więc można w ekologiczny sposób pozbyć się śmiecia, a inni wykorzystają je ponownie. I bardzo się cieszę na ustawowy przymus segregowania odpadków. Po pierwsze pomożemy środowisku, a po drugie zwiększy to ilość surowców, które można ponownie wykorzystać. Ostatnio podano dane, które są powalające. U nas wykorzystuje się tylko 3-4% surowców pochodzących z recyklingu, a w Szwecji 97%!!!!!!!!!!!!! To prawdziwa przepaść między liczbami i między państwami. To naprawdę powinno nas zachęcić do tego, żeby wyrzucać śmieci w odpowiednie miejsca. W roku szkolnym mam jeszcze łatwiej bowiem zawsze odbywa się tam zbiórka makulatury, i stale można oddawać zużyte baterie, czy plastikowe nakrętki po wszystkich rodzajach zamykań, co pomoże np. osobom niepełnosprawnym. Ale to wymaga pewnego wysiłku, planowania i konsekwencji.
Niedziela jest całkowicie dla nas, dla rodzinki. Zwykle gdzieś wybywamy, wyjeżdżamy, odwiedzamy znajomych lub co tam nam przyjdzie do głowy. Spacery są zawsze mile widziane, plac zabaw, czy ogród. Albo wygłupy w trójkę na naszym bordo-dywanie. Piotrulek dostaje szału z radości, tato goni synusia, a jak pękam ze śmiechu. I tak do chwili, aż wszyscy mamy dość ze zmęczenia. Piotruń już tylko smoczek i do spanka. Zasypia w sekundę, no chyba, że przypomni mu się któryś z wygłupów, to zaczepia jeszcze zamiast spać.
Powoli i bardzo nieśmiało świat zaczyna myśleć o nadchodzących świętach. Przed nami jeszcze pierwsze rodzinki Piotrulka. Czas leci niesamowicie szybko. Teraz nasze myśli zaprząta tort i inne urodzinowe niespodzianki. Dopiero był maciupki, a już stawia na swoim i pokazuje tzw. focha, jak coś idzie nie po jego myśli:):):) Nie mówi, a już potrafi się kłócić:) planujemy małe przyjęcie i myślimy  o dobrociach do podjadania:) Wieczorami za to zaczynam dłubać drobne ozdoby świąteczne. Kupiłam styropianowe kule, większe i mniejsze, metry wstążek i szpilki. Póki co powstały bombki w formie tzw. karczocha. Szybko się je robi i efekt jest fajny. Myślę jednak i szukam pomysłu na inne ozdobienie kul, może filc, piórka, albo jeszcze coś innego? Ostateczny efekt pokażę w oddzielnym poście, bliżej świąt. Zatem do kolejnego spostowania, pozdrawiam Was ciepło i zachęcam do…murzynka. Podaję przepis:

Potrzebne będą:
2 szkl. cukru
1 przyprawa do piernika (lepiej dać troszkę mniej)
½ łyżeczki cynamonu
½ szkl. mleka
3 łyżki kakao
1 kostka margaryny
4 żółtka
2 szkl. mąki pszennej
1 aromat pomarańczowy
1 łyżka proszku do pieczenia

Margarynę, cukier, kakao, mleko – zagotować (wyjdzie czekolada). Ostudzić. Z białka jaj ubić pianę. Do czekolady dodać żółtka, mąkę, przyprawy i mieszać. Gdy ciasto będzie gładkie, dodać pianę i delikatnie wymieszać. Piec 50 min. w temp.200st. Gdy murzynek ostygnie, polać do roztopioną w kąpieli wodnej czekoladą o smaku według własnego uznania.

4 komentarze:

  1. A za mną dziś chodzi coś słodkiego a tu wszystko pozamykane... Wyniki Candy postaram się jutro bo do dziś się jeszcze można zgłaszać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tylko nie rozumiem, dlaczego człowiek ma 5 lat jak wylizuje miskę :) Ja mam 23 i wciąż praktykuję tą czynność gdy uda mi się zastać mamę rządzącą w kuchni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ten murzynek wyglada bardzo kuszaco!! Jutro mnie nie ma, ale w srode bede piec!! Myslisz, ze na masle tez bedzie dobry? nie uzywam margaryny...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że z masłem będzie jeszcze lepszy:) smacznego!!!

      Usuń